Dwa wyścigi Formuły 1 w Austrii w lipcu, a następnie nawet trzy rundy w Wielkiej Brytanii - tak wstępnie ma wyglądać początek sezonu w królowej motorsportu. F1 chce wkrótce opublikować nowy kalendarz, licząc na polepszenie się sytuacji na świecie. Równocześnie firma została jednak bez operatorów kamer.
Jak ujawnił RaceFans.net, Formuła 1 zwolniła z kontraktów wszystkich pracowników odpowiedzialnych za kamerowanie wydarzeń na torze. W ten sposób firma postanowiła szukać oszczędności. Należy bowiem pamiętać, że odwołanych zostało już 9 z 22 tegorocznych rund F1.
Nawet jeśli sezon zostanie wznowiony, to wyścigi będą się odbywać bez udziału publiczności i przy zaostrzonym rygorze sanitarnym. Tym samym na tory wpuszczona zostanie mocno ograniczona liczba osób. To może doprowadzić do zmian w sposobie transmisji - wokół toru pracować będzie mniejsza liczba kamerzystów. To kolejny argument przemawiający za zwolnieniem części personelu F1.
ZOBACZ WIDEO: Zakażony koronawirusem sportowiec ostrzega chorych. "To rozwala psychikę"
Formuła 1 szacuje, że w momencie opublikowania nowego terminarza na sezon 2020 szybko znajdzie nowych operatorów kamer.
Już wcześniej F1, korzystając z wprowadzonych w Wielkiej Brytanii przepisów, zwolniła połowę swojego personelu pracującego w siedzibie w Londynie. Tym pracownikom tymczasowo pensję wypłaca rząd. Nie może to być jednak więcej niż 2,5 tys. funtów miesięcznie. Wspomniani pracownicy mają jednak gwarancję powrotu do pracy po ustaniu pandemii.
Na obniżkę pensji o 20 proc. w okresie pandemii zgodził się też Chase Carey, szef F1.
Czytaj także:
Formuła 1 może uratować małe zespoły
Russell coraz głośniej myśli o jeździe w Mercedesie