W Formule 1 trwa gorąca dyskusja na temat ograniczania wydatków, co jest związane z kryzysem wywołanym koronawirusem. Małe ekipy chcą, aby od roku 2021 maksymalnie można było wydawać 100 mln dolarów. O tak znaczącym cięciu kosztów nie chcą słyszeć najwięksi - Ferrari, Mercedes czy Red Bull Racing.
Postawą Włochów znudzony jest już Ralf Schumacher, który w niemieckim Sky przyznał, że to nie pierwszy raz, gdy stajnia z Maranello blokuje reformę F1. - Ich postawa jest nudna i irytująca - skomentował młodszy z braci Schumacherów.
- Wszyscy mamy przed sobą niepewną przyszłość. Nawet duże zespoły będą musiały kwestionować pewne rozwiązania i wydatki. Formuła 1 jest obecnie za droga. Jeśli Ferrari nie chce się zgodzić na obniżkę kosztów, powinno opuścić tę dyscyplinę - dodał 44-latek.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
Schumacher jest zdania, że w przyszłości poziom wydatków w F1 powinien być ustalony nawet poniżej 100 mln dolarów, bo tylko w ten sposób uda się zapewnić konkurencyjność królowej motorsportu. - Gdy debiutowałem w Jordanie w roku 1997, zespół miał ledwie 40 mln dolarów do wydania, a jakoś funkcjonował i było sporo frajdy - skomentował.
Niemiec odniósł się też do sytuacji swojego rodaka, Sebastiana Vettela. Czterokrotny mistrz świata F1 ma się znajdować na wylocie z Ferrari, po tym jak odrzucił propozycję przedłużenia umowy o ledwie jeden sezon.
- Musimy się zastanowić, czy Sebastian ma jakąś alternatywę? O ile nie zamieni się samochodami z Hamiltonem, to trudno będzie mu znaleźć miejsce w takim zespole, w którym mógłby wygrywać wyścigi - podsumował Schumacher, nawiązując do plotek łączących Vettela z McLarenem.
Czytaj także:
Koronawirus. Koniec motorsportu w obecnej postaci. Musi być taniej
Łukasz Habaj zawiesza starty. Musi ratować firmę