F1. Red Bull naciska na rewolucyjną zmianę. Małe zespoły będą kupować gotowe bolidy od konkurencji?

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Pierre Gasly z Red Bull Racing
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Pierre Gasly z Red Bull Racing

Red Bull Racing coraz mocniej naciska na ideę wprowadzenia w F1 "samochodów klienckich". Zdaniem szefów tej ekipy, takie rozwiązanie pomogłoby małym ekipom i obniżyło koszty. Działałoby też sprawniej niż proponowany limit wydatków.

Formuła 1 szuka sposobu na przetrwanie kryzysu, a małe zespoły F1 domagają się drastycznego cięcia wydatków - do poziomu 100 mln dolarów rocznie. W opozycji do nich stoją najwięksi gracze królowej motorsportu - Mercedes, Ferrari oraz Red Bull Racing.

"Czerwonym bykom" spodobała się idea "samochodów klienckich", którą ostatnio głosił m.in. szef Ferrari. Polegałaby ona na tym, że małe ekipy mogłyby kupować gotowe samochody od największych graczy. W ten sposób nie ponosiłyby one ogromu wydatków związanych z projektowaniem i produkowaniem konstrukcji f1.

- Teraz jest czas na śmiałe decyzje. Można zmienić pewne rzeczy. Musimy złapać byka za rogi - powiedział Christian Horner w rozmowie z "Motorsportem".

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"

Szef Red Bull Racing uważa, że kupowanie gotowych maszyn jest idealnym rozwiązaniem dla małych ekip, które nigdy nie będą posiadać takiej infrastruktur, by dorównać gigantom F1. - W wielu przypadkach mamy do czynienia z próbą naśladowania, kopiowania rozwiązań, które zastosowała konkurencja. Dlaczego zatem nie sprzedać mniejszym ekipom gotowego pojazdu na koniec sezonu? Niech go sobie biorą - dodał Horner.

- Wtedy można ocenić, jak działa zespół wyścigowy w danych realiach. Nie potrzebowaliby tylu badań i sprzętu do rozwoju. Dostaliby gotowy samochód, to najszybsza i najprostsza droga do konkurencyjności - stwierdził Brytyjczyk.

Horner zwrócił uwagę na to, że obecnie małe zespoły pozbawione są szansy walki choćby o podium. Tymczasem "samochody klienckie" mogłyby to zmienić. Jako przykład podaje wygraną Sebastiana Vettela w barwach Toro Rosso w roku 2008. Stajnia z Faenzy, również należąca do Red Bulla, korzystała w tamtym okresie właśnie z pojazdu opartego w dużej mierze na konstrukcji firmy-matki.

- W F1 mamy jakąś paranoję związaną z tym, że każdy chce się określać mianem konstruktora. Jeśli zaczniesz stawiać na gotowe pojazdy, to dla niektórych nie jesteś już konstruktorem. Tymczasem to działa w MotoGP, przynosi efekty. Dlaczego zatem zabraniamy komuś, by sobie kupił Ferrari, Mercedesa czy Red Bulla po ostatnim wyścigu sezonu? - podsumował Horner.

Czytaj także:
Motorsport w odwrocie. Firmy tną wydatki
Williams desperacko szuka nowych sponsorów

Komentarze (0)