Na początku lipca Formuła 1 ma powrócić do ścigania. Kilka dni wcześniej kierowcy mają przylecieć do Austrii, gdzie zostaną poddani testom na obecność COVID-19 razem z całym personelem F1. Badania mają być wykonywane nawet co dwa dni, aby wykluczyć ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Chociaż władze F1 zapewniają, że wszystko odbędzie się z poszanowaniem zasad bezpieczeństwa, pewne obawy ma lokalny urząd rzecznika praw obywatelskich.
- Jeśli tysiąc osób przyleci do nas z krajów, w których liczba zakażeń jest znacznie wyższa niż w Austrii, to istnieje ogromne ryzyko wzrostu liczby chorych w naszym kraju. Nawet jeśli twierdzi się, że każdy przed wylotem do Austrii będzie badany na obecność koronawirusa - powiedział w telewizji ORF Karl Arbesser, tamtejszy rzecznik praw obywatelskich.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Jan Tomaszewski wskazał nazwiska potencjalnych następców Jerzego Brzęczka
Arbesser nie storpeduje jednak planów F1 i Austrii. Władze kraju miały już wyrazić zgodę na organizację wyścigów, jeśli tylko Formuła 1 będzie stosować się do odpowiednich wytycznych - mowa m.in. o wykonywaniu testów na obecność COVID-19, zachowaniu dystansu społecznego i unikaniu interakcji pomiędzy członkami różnych ekip.
- Tylko druga fala zachorowań może nas powstrzymać od organizacji wyścigów w Austrii, bo na nią nie mamy wpływu - stwierdził Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu, który osobiście pilotuje przygotowania do zawodów na Red Bull Ringu.
Za to byli kierowcy F1 z niedowierzaniem patrzą na to, w jaki sposób Austria szykuje się do ugoszczenia królowej motorsportu. - Zdrowie jest najwyższym priorytetem. Dlatego rozmawialiśmy do tej pory jedynie o wyścigach przy pustych trybunach. Do tego dochodzą problemy z przemieszczaniem się. Zobaczymy, jak Formuła 1 sobie poradzi, ale nie sądzę, aby chcieli ryzykować zdrowiem pracowników. Naprawdę poważnie traktują tę pandemię - skomentował w MTV Mika Salo, który obecnie pracuje przy F1 jako komentator i sędzia.
- Formuła 1 gromadzi tyle pieniędzy, utrzymuje tyle miejsc pracy, że musi istnieć jakiś plan ścigania się w dobie pandemii - dodał były fiński kierowca.
Formuła 1 oczekuje, że ostatecznie sezon 2020 składać się będzie z 15-18 wyścigów. Zdaniem Salo, ten plan brzmi "szalenie". - Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć w jaki sposób chcą osiągnąć tę liczbę. Muszą wykazać się olbrzymią kreatywnością, skoro obecnie wszędzie jest zakaz podróżowania. Pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce wykryta zostanie szczepionka na koronawirusa i ona pomoże F1 - podsumował Salo.
Oliwy do ognia dolał też Bernie Ecclestone. - Czy zamierzam krytykować pomysł F1 dotyczący wznowienia sezonu? Nie, oni już mają dość kłopotów. To jednak będzie świetna przygoda pod względem finansów. Skoro chcą zacząć sezon od wyścigów w Spielbergu, Silverstone i Budapeszcie bez kibiców, na których nie da się zarobić, do tego bez motorhome'ów, to brzmi to jako zadanie niewykonalne pod względem logistycznym - ocenił były szef F1.
Czytaj także:
Decyzja Audi ciosem dla Robina Rogalskiego
DTM niepewne przyszłości. Robert Kubica ma problem