F1. Od 20 do 50 mln dolarów. Tyle wyniosą straty spowodowane mniejszą liczbą wyścigów

Formuła 1 chce, aby tegoroczny sezon składał się z 19 wyścigów. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie uda się rozegrać. Organizacja mniejszej liczby rund skutkować będzie stratami finansowymi. Ekipy mogą stracić nawet po 20-50 mln dolarów.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
wyścig F1 na Monzy Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 na Monzy
Formuła 1 ma podpisanych szereg kontraktów - nie tylko z FIA, ale też sponsorami i telewizjami. Umowa z federacją zobowiązuje właściciela F1 do zorganizowania co najmniej dwunastu wyścigów, aby można było mówić o mistrzostwach świata. Z kolei kontrakty marketingowe podlegają renegocjacji i pomniejszeniu, jeśli wyścigów w kalendarzu jest mniej niż piętnaście.

Według ostatnich informacji, sezon 2020 w F1 ma się składać z 19 wyścigów, co pozwoliłoby spełnić wszelkie wymagania. Problem w tym, że przez koronawirusa nikt nie może dać pewności, że każda z zaplanowanych Grand Prix dojdzie do skutku.

- Tak naprawdę trudno przewidzieć sytuację i kiedy będziemy mogli powrócić do regularnego ścigania. To wszystko zależy od tego, jakie strategie zaczną przyjmować państwa, jak będą wychodzić z kryzysu koronawirusowego. Nie należy zapominać, że my jako zespoły zależymy od przychodów wygenerowanych przez wyścigi - powiedział "Auto Hebdo" Andreas Seidl, szef McLarena.

ZOBACZ WIDEO: Nowe zasady bezpieczeństwa zabiją "cieszynki" po bramkach? Kownacki: Nie wszystkiego da się przestrzegać

Problem polega na tym, że większość tegorocznych wyścig F1 może się odbyć bez udziału publiczności, a już to oznacza spore straty finansowe dla zespołów, bo poszczególne państwa zapłacą mniej za prawa do ich organizacji. - My nie czujemy się zagrożeni. Mamy wsparcie dobrych sponsorów - powiedział Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.

Austriak nie ma jednak wątpliwości, że znajdą się teamy, których sytuacja zrobi się nieciekawa. - Jeśli nie będziemy mieć wystarczającej liczby wyścigów, to zespół straci od 20 do 50 mln dolarów. Dla tych mniejszych oznacza to gigantyczne trudności gospodarcze - dodał Marko.

Problemy ekip spowodowane są tym, że kontrakty sponsorskie również oparte są na liczbie wyścigów. Skoro tych będzie mniej niż zakładano, to przelewy od darczyńców będą proporcjonalnie mniejsze. Dobra wiadomość jest taka, że już w lipcu Formuła 1 ma rozpocząć ściganie w Austrii. To ma być dowód na to, że nawet w dobie pandemii można zorganizować bezpieczne Grand Prix.

- Jestem optymistą, co do rozpoczęcia sezonu w Austrii. To jeden z krajów w Europie, który ma niewielką liczbę zachorowań, a dodatkowo F1 opracowała sensowny plan organizacji wyścigów w tych warunkach - ocenił w "Corriere dello Sport" Toto Wolff, szef Mercedesa.

Czytaj także:
Russell ważniejszy niż Vettel dla Mercedesa
Kolejny zespół skreślił Vettela

Czy zespoły F1 poradzą sobie ze skutkami kryzysu gospodarczego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×