Od kilku tygodni jest jasne, że w lipcu Formuła 1 spróbuje zorganizować dwa wyścigi na Red Bull Ringu w Austrii. Jednak wciąż oficjalnie "tak" zmaganiom w Spielbergu nie powiedział austriacki rząd. W tym tygodniu otrzymał on dopiero kompletną dokumentację, w której Red Bull jako właściciel toru i Formuła 1 przedstawiły plany związane z organizacją zawodów.
- Odpowiedź, biorąc pod uwagę możliwe korekty we wnioskach i dokumentach, powinna nadejść pod koniec maja - zdradził w "Osterreich" Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
F1 w przygotowanym planie przedstawiła szereg rozwiązań, które mają ograniczyć ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa. Cały personel F1 będzie poddawany testom na obecność COVID-19 co dwa dni. Do tego pracownicy będą skoszarowani w hotelach, których nie będą mogli opuszczać.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
Niepokojące są jednak sygnały z innych państw. Walkę z koronawirusem przegrywają Stany Zjednoczone czy ostatnio Brazylia, przez co rozegranie wyścigów w tych państwach może być niemożliwe. Dlatego istnieje realne ryzyko, że tegoroczny kalendarz nie będzie liczyć 19 rund, jak jeszcze kilka dni temu zakładali szefowie F1.
- Jestem w stanie sobie wyobrazić, że ostatecznie będziemy mieć od 10 do 15 wyścigów. Pod warunkiem, że dwie imprezy w lipcu odbędą się w Austrii zgodnie z planem. Taka liczba rund będzie wystarczająca, aby móc wyłonić mistrza świata. Równocześnie konieczna będzie spora elastyczność i wyrozumiałość ze strony zespołów - dodał Marko.
Austriak ma na myśli m.in. skoszarowanie pracowników czy rozgrywanie wyścigów nawet przez cztery tygodnie z rzędu, bez wracania pracowników do domów i fabryk. Wszystko po to, aby zminimalizować ryzyko związane z koronawirusem.
- Sytuacja na pewno będzie się stopniowo poprawiać. Bezpieczeństwo i zdrowie mają ogromne znaczenie, ale uważam też, że nadszedł czas, aby stopniowo wracać do normalnego życia. Mam tu na myśli chociażby organizowanie zawodów sportowych z kibicami - stwierdził doradca Red Bulla.
76-latek nie obawia się też o przyszłość F1. - Formuła 1 przetrwa. Ludzie pragną sportu, chcą się bawić. Zwłaszcza w takich chwilach potrzebują emocji, które mogą zaoferować wyścigi - podsumował.
Czytaj także:
Nowy terminarz DTM na ukończeniu
Silverstone może stracić 29 mln funtów