Grand Prix Holandii po raz ostatni gościło w kalendarzu Formuły 1 w roku 1985, ale wzrost popularności Maxa Verstappena sprawił, że kraj na nowo zakochał się w F1. W efekcie działania lokalnych firm i rządu doprowadziły do remontu toru w Zandvoort oraz podpisania umowy na organizację wyścigu F1.
Pandemia koronawirusa sprawiła, że Holendrzy będą musieli poczekać na wielką fetę rok dłużej. - Wszystko wskazuje na to, że nasz wyścig zostanie przełożony na rok 2021. Miejmy nadzieję, że do tego momentu ktoś wynajdzie szczepionkę na koronawirusa, a nasz biznes będzie mógł działać tak jak przed pandemią - powiedział "Motorsportowi" Jan Lammers, szef Grand Prix Holandii.
Fenomen Verstappena sprawił, że Holendrzy wyprzedali wszystkie bilety na wyścig F1 w Zandvoort w ledwie kilka minut. Dlatego też tamtejsi działacze nie chcieli słyszeć o organizowaniu imprezy bez udziału publiczności.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Adrian Mierzejewski pokazał swój trening
Dodatkowo pomogło im stanowisko rządu. Holandia nie zamierza wydawać zgody na odbywanie jakichkolwiek imprez skupiających większą liczbę osób, aż do momentu wynalezienia szczepionki na koronawirusa. Z tego powodu definitywnie odwołano już tegoroczny wyścig MotoGP w Assen, najprawdopodobniej do skutku nie dojdą też zawody DTM z Robertem Kubicą na tym torze.
- Byliśmy gotowi na pierwszy wyścig F1 po latach i ciągle jesteśmy gotowi. Podjęliśmy się niemożliwego wysiłku i musimy podziękować kibicom, firmom, władzom regionu i państwa. Dostrzegamy ogromny potencjał w Formule 1, braliśmy pod uwagę organizację wyścigu bez publiki, ale powrót ścigania do Zandvoort jest ważnym momentem. Powinniśmy go celebrować wspólnie z wszystkimi Holendrami. Czekaliśmy na to 35 lat, to możemy poczekać jeszcze jeden rok - dodał Lammers.
Z powodu koronawirusa w Europie w sezonie 2020 ma odbyć się tylko osiem wyścigów F1. Zorganizuję je Austria, Węgry, Wielka Brytania, Hiszpania, Belgia i Włochy. Na liście rezerwowej znajdują się Niemcy.
Czytaj także:
Daniel Ricciardo z drastyczną obniżką pensji
McLaren zapłacił byłemu szefowi 333 mln dolarów