Mercedes rozpoczął we wtorek testy na Silverstone, które mają pomóc ekipie w przygotowaniach do lipcowego Grand Prix Austrii. Wyścig F1 na Red Bull Ringu odbywać się będzie przy podwyższonym rygorze sanitarnym, a to oznacza m.in. mniejszą liczbę pracowników w garażu. Z prywatnych testów cieszą się też kierowcy, bo mogą oni sobie przypomnieć jak prowadzi się maszyna F1.
Problem ma McLaren, który nie posiada na stanie gotowego samochodu, który mógłby zostać wykorzystany w prywatnych jazdach. Zgodnie z regulaminem F1, musiałaby to być konstrukcja z 2018 roku, aby Brytyjczyków nie kusiło testować nowych rozwiązań.
- Nie mamy bolidu, który miałby dwa lata i mógłby działać jak należy. To efekt zmian dostawcy silników i problemów, jakie mieliśmy tutaj w ostatnich latach. Dlatego Lando Norris zdecydował się na test maszyny z F3 i jeździł na torze kartingowym - powiedział w Sky Sports Andreas Seidl, szef McLarena. W tej sytuacji Lando Norris i Carlos Sainz mają w najbliższych dniach odbywać szereg testów w symulatorze.
McLaren przed sezonem 2018 korzystał z silników Hondy, a następnie rozpoczął współpracę z Renault. Jednak kontrakt z Francuzami wygasa po sezonie 2020 i nie został przedłużony. W padoku F1 pojawiły się plotki, że właśnie z tego względu Renault nie zgodziło się dostarczyć McLarenowi silnika w specyfikacji z 2018 roku, przez co Brytyjczycy nie mogą zorganizować prywatnych testów.
W trakcie prywatnych jazd testowych zespoły F1 nie mogą sprawdzać nowych części, a samochody muszą mieć co najmniej dwa lata i nie mogą posiadać nowszych elementów. Dodatkowo ekipy otrzymują do dyspozycji specjalne ogumienie Pirelli, które jest inne od stosowanego podczas weekendów wyścigowych.
McLaren od roku 2021 zacznie korzystać z silników Mercedesa.
Czytaj także:
Robert Kubica nie lubi łatwego życia
Mercedes przećwiczył nowy rygor sanitarny w F1
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rosjanie prowokują Cristiano Ronaldo