Kimi Raikkonen stracił miejsce w F1 po sezonie 2009, po tym jak Ferrari zaproponowało mu rozwiązanie kontraktu, by zrobić miejsce dla Fernando Alonso. Fin po dwóch latach wrócił do stawki, bo kierowcy poszukiwał Lotus. Zespół z Enstone znalazł się w trudnej sytuacji, bo rok wcześniej stracił lidera. Robert Kubica miał bowiem wypadek podczas Ronde di Andora.
Lotus na sezon 2012 dość niespodziewanie stworzył konkurencyjny bolid. W szeregach ekipy z Grove mówi się nawet, że za jego kierownicą Kubica zdobyłby tytuł mistrza świata F1. Raikkonen czempionem wtedy nie został, ale i tak osiągał dobre wyniki. Dość powiedzieć, że kampanię zakończył na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej.
- Byłem zaskoczony tym, jak szybko był w stanie dopasować się do F1 po dwuletniej przerwie. W czwartym wyścigu w Bahrajnie był drugi, potem odniósł zwycięstwo w Abu Zabi. Wtedy padły słynne słowa "Leave me alone" ("zostawcie mnie samego"), jakie usłyszał, gdy prowadził. Dostałem bluzę z tym napisem jako prezent na Boże Narodzenie - opowiedział po latach dziennikarz Heikki Kulta w rozmowie z oficjalnym serwisem F1.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Jak zdradził Kulta, nadspodziewanie dobre wyniki Raikkonena były też przyczyną problemów Lotusa. Zespół funkcjonował bez wsparcia finansowego Renault, które w tamtym okresie postanowiło się wycofać z F1.
- Raikkonen w ciągu dwóch lat zdobył dla Lotusa 390 punktów. Ówczesny szef zespołu, Gerard Lopez, z pewnością na to nie liczył. Podpisał bowiem z Kimim taki kontrakt, który gwarantował Raikkonenowi 50 tys. euro premii za każdy punkt. To doprowadziło Lotusa niemal do bankructwa. Z samych premii uzbierało się dla Raikkonena prawie 19,5 mln euro - stwierdził dziennikarz z Finlandii.
Prawda jest jednak taka, że Raikkonen nie otrzymał wszystkich obiecanych pieniędzy. Lotus w drugiej połowie 2013 roku zalegał Finowi już sporo pieniędzy i ten postanowił odejść z ekipy. W kolejnym sezonie F1 powrócił do reprezentowania barw Ferrari.
Z kolei Lotus po sezonie 2015 został z powrotem wykupiony przez Renault, które tym samym wróciło do F1. Gdyby nie decyzja Francuzów, to ekipa zbankrutowałaby.
Czytaj także:
Możliwe zmiany w Haasie. Wróci temat Kubicy?
Hamilton stworzył organizację. Chce pomagać czarnoskórym