McLaren znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo w dobie koronawirusa sprzedaż jego sportowych samochodów spadła niemal do zera. Dodatkowo zespół Formuły 1 został odcięty od gotówki, po tym jak wstrzymano sezon i wypłaty od sponsorów i królowej motorsportu.
W efekcie firma z Woking chciała ratować się wielomilionową pożyczką, której wysokość miała wynosić ok. 275 mln funtów, a pod zastaw miała trafić m.in. fabryka w Surrey oraz kolekcja zabytkowych pojazdów. Ten ruch został jednak zablokowany przez obecnych akcjonariuszy.
Właściciele McLarena zwrócili uwagę na to, że już w roku 2017 doszło do emisji obligacji w wysokości 600 mln funtów, które są zabezpieczone fabryką i kolekcją historycznych samochodów. Dlatego nie można tych własności jeszcze raz zastawić. Akcjonariusze firmy z Woking w roku 2020 dosypali też do kasy McLarena aż 291 mln funtów, ale środki zostały wydane na bieżące potrzeby i nie ma po nich śladu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazali, jak na nartach skakać do wody
McLaren walczy jednak w sądzie, by uzyskać zgodę na zaciągnięcie pożyczki, wbrew woli właścicieli. Przesłuchanie w tej sprawie ma się odbyć jeszcze w tym tygodniu, jak informuje BBC. W dokumentacji wysłanej do sądu firma podkreśliła, że jeśli decyzje nie zostaną podjęte w trybie pilnym, to straci płynność finansową.
W pierwszym kwartale 2020 roku McLaren zanotował stratę w wysokości 133 mln funtów. Oczekuje się, że drugi kwartał również przyniesie Brytyjczykom gigantyczne straty, bo spora część świata pozostaje zamknięta w związku z pandemią COVID-19. McLaren ogłosił też plan zwolnienia 1200 pracowników, z czego ok. 70-80 straci pracę w ekipie F1.
Zgoda na zaciągnięcie pożyczki ma być ostatnią deską ratunku dla McLarena. Firma chce bowiem uniknąć sytuacji, w której będzie musiała sprzedać część akcji. Wcześniej mówiło się, że na rynek trafić może ok. 30 proc. udziałów brytyjskiego przedsiębiorstwa.
Obecni akcjonariusze McLarena, czyli fundusz inwestycyjny z Bahrajnu, miliarder Mansour Ojjeh i kanadyjski biznesmen Michael Latifi zapowiedzieli, że nie są w stanie inwestować kolejnych pieniędzy w firmę w obecnym okresie.
Czytaj także:
Wypadku Zanardiego można było uniknąć
Robert Kubica może liczyć na profesjonalistów