Sauber, bo tak nazywa się firma rywalizująca w F1 jako Alfa Romeo, od kilku lat żyje w ścisłym sojuszu z Ferrari. Stajnia z Hinwil zyskała oficjalnie miano zespołu juniorskiego Ferrari, dzięki czemu Włosi mają prawo obsadzenia jednego miejsca w tej ekipie. W roku 2018 skorzystał z tego przywileju Charles Leclerc, a następnie Antonio Giovinazzi.
Ostatnio pojawiły się plotki, że wskutek kryzysu wywołanego przez koronawirusa drogi szwajcarskiego Saubera i włoskiego Ferrari mogą się rozejść. Zwłaszcza że los marki Alfa Romeo jest zagrożony.
Wszelkie spekulacje na ten temat uciął jednak Frederic Vasseur. - Mamy silny sojusz z Ferrari, który działa naprawdę dobrze. Nie sądzę, abyśmy zmienili nasze podejście do współpracy w najbliższym czasie - powiedział szef zespołu z Hinwil w rozmowie z "Auto Motor und Sport".
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Ferrari obecnie poprzez Alfę Romeo mocno dotuje działalność ekipy, w której rezerwowym jest Robert Kubica. Szacuje się, że Włosi płacą rocznie ok. 30 mln dolarów, aby zespół rywalizował w F1 pod inną nazwą niż Sauber. Ponadto Włosi zaopatrują szwajcarską ekipę w silniki w najnowszej specyfikacji oraz skrzynie biegów. Dzielą się też personelem technicznym.
Vasseur w rozmowie z niemieckim serwisem odniósł się też do możliwego rozszerzenia stawki o kolejne zespoły F1. - Zanim się nad tym zastanowimy, najpierw musimy uratować obecne ekipy. Wyniki finansowe nie pójdą w górę w najbliższych miesiącach, więc jeśli będziemy musieli dzielić premie w F1 na 12 zespołów, a nie 10 jak do tej pory, to na pewno to nie pomoże w ratowaniu ekip - dodał.
Czytaj także:
Kierowcy nie są zachwyceni na myśl o testach na koronawirusa
Polki w Ferrari? Jest na to szansa