Pit-stopy stały się jednym z kluczowych elementów Formuły 1. Sprawna wymiana opon może zadecydować o wyprzedzeniu lub też nie jednego z rywali na torze. W zeszłym roku Red Bull Racing regularnie wymieniał koła u w swoich kierowców w czasie poniżej dwóch sekund. Nieźle w tym aspekcie radziło sobie również Ferrari.
Jednak koronawirus zmienił reguły gry. Począwszy od Grand Prix Austrii (5 lipca), w garażach ekip F1 będzie musiała pracować ograniczona liczba osób. Każdy team będzie mógł zabrać na tor Red Bull Ring maksymalnie 80 pracowników.
- Mamy limit pracowników na ekipę, czego wcześniej nie było. Musieliśmy ograniczyć głównie liczbę osób, które nie sprawują funkcji technicznych. Dlatego nie będzie to mieć aż tak dużego wpływu na pit-stopy - uważa w rozmowie z "Motorsportem" Laurent Mekies, dyrektor sportowy Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Georgina Rodriguez na snopie siana
- Na pewno jesteśmy dotknięci nowymi regulacjami, ale nie będzie też rewolucyjnych zmian. W pit-stop nadal będzie zaangażowana podobna liczba osób. W Ferrari wprowadziliśmy "zdalny garaż". Oznacza to, że będziemy mieć osobną załogę poza garażem, która będzie nas wspierać spoza toru. Jestem pewien, że inne zespoły tak samo postąpią - dodał Mekies.
Formuła 1 nakazała też zespołom, aby stosowały się do zasady dystansu społecznego i w garażu pracownicy stosowali między sobą co najmniej dwumetrowy odstęp. Sam pit-stop będzie jednak wyłączony z tej reguły. F1 ma bowiem świadomość, że mechanicy nie są w stanie wymienić kół, będąc oddalonymi od siebie. Podczas pracy konieczne będzie jednak stosowanie przyłbic i masek ochronnych.
Czytaj także:
Robert Kubica po rozmowie z Danielem Obajtkiem
Alfa Romeo nie zorganizuje testów F1