Kibice Roberta Kubicy i Alfy Romeo dawno zapomnieli o przedsezonowych testach Formuły 1, jakie miały miejsce pod koniec lutego w Barcelonie. Analiza czasów z toru Catalunya wskazywała, że ekipa Kubicy znajduje się na ósmym miejscu w stawce. Nie zyskaliśmy potwierdzenia tego stanu rzeczy, bo Grand Prix Australii w ostatniej chwili zostało odwołane z powodu koronawirusa.
Po czterech miesiącach od tamtych wydarzeń, Formuła 1 wraca do ścigania. Już 5 lipca czeka nas Grand Prix Austrii i kierownictwo szwajcarsko-włoskiej ekipy uważa, że zawody w Spielbergu są dla niej ogromną szansą.
- Od wyścigu w Abu Zabi, który kończył sezon 2019, minęło tyle czasu, że z przyjemnością wrócimy do rywalizacji. Przecież to nas napędza, po to pracujemy przez cały sezon - przekazał Frederic Vasseur, szef Alfy Romeo.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Zdaniem Francuza, długa przerwa będzie sprzyjać popełnianiu błędów. W Austrii mogą się mylić kierowcy, ale też zespoły. Dlatego Alfa Romeo stanie przed szansą, by zdobyć dobry wynik. - Pierwszy wyścig sezonu jest zawsze pełen chaosu. Wtedy zawsze pojawiają się jakieś okazje, a my musimy być gotowi na wszystko. Tak, aby je wykorzystać - dodał Vasseur.
- Po Grand Prix Austrii nadejdzie kolejny wyścig w tym samym miejscu. To będzie dla nas nowe doświadczenie, bo nie mieliśmy jeszcze tydzień po tygodniu wyścigu F1 w tym samym miejscu. Spodziewamy się jednak wyrównanej bity w środku stawki. Wyniki będzie bardzo trudno przewidzieć - zakończył szef Alfy Romeo.
Robert Kubica ma się pojawić na obu wyścigach F1 w Austrii, aby wspierać swoją ekipę z garażu. Polak może też otrzymać szansę występu, gdyby okazało się, że na koronawirusa zachorował któryś z podstawowych reprezentantów Alfy Romeo - Kimi Raikkonen albo Antonio Giovinazzi.
Czytaj także:
George Russell nie spodziewa się problemów po wznowieniu sezonu
Wyścigi pozwolą zapomnieć o pandemii