F1. GP Węgier zostanie odwołane? Brytyjczykom nie podobają się surowe przepisy
GP Węgier, zaplanowane na 19 lipca, może nie dojść do skutku. F1 nie podobają się surowe kary, jakimi Węgrzy straszą Brytyjczyków w przypadku opuszczenia hotelu w innym celu niż wyjazd na tor Hungaroring.
Węgrzy ostrzegli F1, że w trakcie podróży personel zespołów nie może się nigdzie zatrzymywać, nie może korzystać z taksówek czy transportu publicznego. Wszystko pod groźbą kary - grzywny w wysokości 15 tys. euro albo karą więzienia.
Brytyjczykom nie przypadło to do gustu. - Musimy być na torze albo w hotelu. Dobrze, że chociaż będziemy mieć do dyspozycji obsługę hotelową. Wychodzi na to, że nie możemy nawet wyjść pobiegać czy pochodzić po mieście - powiedział Lando Norris, kierowca McLarena.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!- Nastały trudne czasy. Musimy mieć pewność, że wszyscy będziemy bardzo poważnie podchodzić do spraw związanych z koronawirusem - dodał z kolei Lewis Hamilton, mistrz świata F1.
Tak surowych restrykcji ze strony Węgrów nie spodziewali się Jean Todt i Chase Carey, czyli szefowie FIA i F1. Od soboty mają mają oni być w kontakcie z węgierskimi władzami i próbują doprowadzić do złagodzenia obostrzeń. Jeśli nie uda się tego zrobić, w grę wchodzi nawet odwołanie GP Węgier.
Nie oznacza to jednak, że 19 lipca mielibyśmy wolny weekend w F1. Królowa motorsportu zorganizowałaby w zamian kolejną rundę w Austrii. - Chase Carey zapytał mnie, co kierowcy myślą o trzecim wyścigu z rzędu na Red Bull Ringu - zdradził w gazecie "Osterreich" Alex Wurz, szef Stowarzyszenia Kierowców F1.
- Powiedziałem Careyowi, że jeśli jest to jedyny tor, na którym możemy się ścigać w obecnych czasach, to możemy to zrobić nawet dziesięć razy w sezonie 2020. Możemy zareagować bardzo szybko. Funkcyjni są na miejscu, cały sprzęt też. Wystarczy, że dowiemy się o tym na 24 godziny przed Grand Prix - dodał Wurz.
Czytaj także:
Życiowy wynik George'a Russella
GP Węgier. Surowe kary dla Brytyjczyków