Lewis Hamilton kontynuuje swoją krucjatę przeciwko rasizmowi. Przed wyścigiem o GP Styrii aktualny mistrza świata Formuły 1 uklęknął wraz z jedenastoma innymi kierowcami, by zamanifestować przeciwko nietolerancji. Hamilton miał też założoną koszulkę z napisem "Black Lives Matter".
Był to drugi wyścig F1 z rzędu, w trakcie którego królowa motorsportu zamanifestowała przeciwko rasizmowi. Jednak zdaniem Hamiltona, nie wszyscy w odpowiedni sposób zaangażowali się w kampanię na rzecz tolerancji. 35-latek na celownik wziął m.in. Ferrari.
Hamilton oczekuje reakcji Ferrari ws. rasizmu
- Widzieliśmy jak poszczególni mechanicy Red Bulla padają na kolana przed wyścigiem, co moim zdaniem było świetne, ale jako firmy i zespoły... Cóż, wystarczy spojrzeć na Ferrari. Zatrudniają tysiące ludzi, a nie słyszałem ani słowa o tym, aby zachowali się odpowiedzialnie w tej sytuacji i nic nie robią na rzecz walki z rasizmem - powiedział Hamilton dziennikarzom, a jego słowa cytuje Reuters.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
Hamilton uważa, że jeśli Formuła 1 nie będzie zjednoczona w walce z rasizmem, to nigdy nie uda się wyeliminować problemu związanego z dyskryminacją czarnoskórych i innych mniejszości.
- Potrzebujemy pomocy zespołów do tej walki. Potrzebujemy Formuły 1 i FIA, aby zabierali głos i mówili "wszyscy razem, działamy, walczymy". Wiele osób nawet nie wie na czym polega problem - dodał Hamilton.
Kierowca Mercedesa przed paroma tygodniami zapowiedział założenie specjalnej organizacji, która ma pomagać mniejszościom i badać przyczyny, dla których w F1 brakuje przedstawicieli wielu mniejszości - chociażby czarnoskórych. Hamilton jest bowiem pierwszym i jedynym czarnoskórym kierowcą, który pojawił się w F1. Do jego debiutu w stawce doszło w roku 2007.
- Tymczasem są ludzie, którzy zaprzeczają istnieniu problemu - powiedział Hamilton, który w walkę z rasizmem bardzo mocno zaangażował się od momentu śmierci George'a Floyda w USA.
Ferrari daje wybór kierowcom
Ferrari nie odpowiedziało na zarzuty Lewisa Hamiltona. Sebastian Vettel był jednak jednym z klęczących kierowców u boku Brytyjczyka. Niemiec zdecydował się na tego typu gest również przed tygodniem, gdy rozgrywano GP Austrii.
Inną strategię obrał Charles Leclerc. Monakijczyk przy okazji obu tegorocznych wyścigów F1 ubrał jedynie koszulkę z napisem "End Racism". Leclerc odmówił klęczenia na polach startowych, bo jak podkreślił, każdy kierowca powinien mieć swobodę manifestowania i wybierania sposobu, w jaki chce wesprzeć walkę z rasizmem.
- Formuła 1 pozostawiła nam wybór. Możemy wyrażać swoje myśli i przekonania tak jak chcemy. Na naszych koszulkach wyraźnie jest napisane, że chcemy położyć kres rasizmowi. To jest nasze przesłanie, które zamierzamy przekazać światu - oświadczył Leclerc.
Warto zaznaczyć, że przed GP Austrii królowa motorsportu oficjalnie zorganizowała akcję przeciwko rasizmowi, a kierowcy w sposób symboliczny ustawili się na polach startowych z koszulkami "End Racism". Wtedy dodatkowo na klęczenie zdecydowało się 14 z 20 zawodników. W przypadku GP Styrii nie mieliśmy już do czynienia z oficjalną akcją F1, a jedynie dobrowolnym gestem ze strony kierowców.
Formuła 1, po wybuchu zamieszek w USA w związku ze śmiercią George'a Floyda i powstaniu ruchu Black Lives Matter, ogłosiła start kampanii #WeRaceAsOne. Ma ona na celu wsparcie osób wykluczonych - nie tylko czarnoskórych, ale też przedstawicieli społeczności LGBT. F1 zapowiada też utworzenie specjalnej grupy, która ma zbadać przyczyny, dla których królowa motorsportu od lat pozostaje zamknięta dla określonych środowisk.
Czytaj także:
Mercedes rozwiązał problemy z awariami
Ferrari płonie od środka