Weekend z GP Węgier nie układa się po myśli Pierre'a Gasly'ego. Francuski kierowca stracił już piątkowy trening, kiedy to poważna usterka w jego bolidzie doprowadziła do tego, że spędził on 90 minut w garażu i w ogóle nie wyjechał na tor Hungaroring.
W sobotę Gasly w kwalifikacjach do GP Węgier awansował do Q3, ale w decydującej fazie kwalifikacji znów nie zameldował się na torze. - Tracę moc - zgłaszał podczas jednego z przejazdów. Kierowca Alpha Tauri informował też inżynierów, że w jego kokpicie czuć zapach spalenizny. - Tak jakby ktoś tu urządzał grilla - dodawał.
- Nie możemy naprawić tego problemu podczas tej sesji - odpowiedział mu w pewnym momencie inżynier Alpha Tauri.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
Zespół z Faenzy przyjrzał się bolidowi Gasly'ego i doszedł do wniosku, że usterka jest na tyle poważna, że nie da się jej naprawić. U 24-latka doszło do całkowitej wymiany silnika. Jako że jest to dopiero pierwsza zmiana jednostki napędowej u Gasly'ego w tym sezonie, to uniknie on kary.
- Od końcówki Q1 miałem problemy z dostawą mocy. Początkowo dochodziło do nich tylko na okrążeniach wyjazdowych, gdy ładowałem akumulatory. Potem problem się pogłębił. Gdy jechałem na pełnym gazie, miałem przerwy w dostawach mocy, nie mogłem zsynchronizować biegów i odpowiednio zagrzać opon - tłumaczył w "Motorsporcie" Gasly.
- Na moim najszybszym okrążeniu silnik przygasł na moment na samym końcu prostej startowej. Straciłem tam trochę czasu, ale na reszcie okrążenia było "ok". Potem znów nie byłem w stanie jechać na limicie. Musieliśmy przerwać występ w kwalifikacjach, bo to nie miało sensu - dodał Gasly.
Francuski kierowca nie ukrywał przy tym, że w Q3 najpewniej nie byłby w stanie osiągnąć o wiele lepszego rezultatu. Wystarczy popatrzeć na wynik siostrzanego Red Bull Racing, z którego podzespołów korzysta Alpha Tauri. Max Verstappen uzyskał w kwalifikacjach do GP Węgier dopiero siódmy czas.
Czytaj także:
Alfa Romeo rozczarowana wynikiem
Ferrari odbiło się od dna w GP Węgier