GP Rosji nie było udane dla Lance'a Strolla. Kierowca Racing Point miał problemy z przegrzewającym się silnikiem podczas kwalifikacji, przez co ruszał z końca stawki. Wprawdzie Kanadyjczyk popisał się dobrym momentem startowym, ale w gąszczu samochodów na pierwszym okrążeniu został lekko uderzony przez Charlesa Leclerca.
Lekkie uderzenie wystarczyło, aby Stroll stracił panowanie nad bolidem i uderzył w bandę. Uszkodzenia były w nim na tyle duże, że oznaczało to koniec wyścigu dla 21-latka.
Sędziowie zajęli się incydentem pomiędzy Strollem a Leclercem, po czym nie dali Monakijczykowi żadnej kary. - Jestem tym zaskoczony. Zostawiłem mu dużo miejsca. W zakręcie miał ogromną lukę, a i tak trafił w mój bolid. Mógł tego uniknąć. Wystarczyło, że nie pojechałby tak szeroko. Jak dla mnie, to śmieszne, że nie dostał żadnej kary - powiedział Stroll, którego cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW
Znacznie lepiej spisał się drugi z kierowców Racing Point, Sergio Perez. Meksykanin korzystał z bolidu w starszej specyfikacji niż Stroll, a i tak dojechał do mety na czwartej pozycji. To pokazuje, że ekipa z Silverstone miała w GP Rosji potencjał, by osiągnąć naprawdę dobry wynik.
- Mogłem osiągnąć dobry wynik. W chwili zderzenia na pierwszym okrążeniu byłem na siódmej pozycji. Miałem świetny start, miałem opony z dobrej mieszanki pod kątem strategii wyścigowej. Dlatego szkoda, że tak to się skończyło - dodał Stroll.
Kanadyjczyk po GP Rosji nie był jedynym kierowcą kwestionującym decyzje sędziów. Również Lewis Hamilton, który otrzymał dwie kary za wykonanie próbnych startów w niewłaściwym miejscu, mocno krytykował pracę stewardów i nazywał ich werdykty "śmiesznymi".
Czytaj także:
Koniec z hasłami politycznymi w Formule 1
Taryfa ulgowa dla Lewisa Hamiltona. Sędziowie zmienili zdanie