F1. Jarosław Wierczuk: Surowa kara dla Hamiltona. Ustawiła losy wyścigu [KOMENTARZ]

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Lewis Hamilton w GP Rosji otrzymał od sędziów karę za dwa próbne starty w niewłaściwym miejscu. W tej sytuacji wystarczyłoby ostrzeżenie. Decyzja stewardów miała olbrzymi wpływ na dalsze losy wyścigu.

Start w Soczi. To jest właśnie ten moment kluczowy. Od linii startu do pierwszego hamowania jest tak daleko, że pole position w tym wypadku paradoksalnie nie jest najlepszym miejscem startowym. Kierowcy z drugiej, trzeciej pozycji często na końcu prostej mają wyraźnie wyższą prędkość.

Na tym zapewne nie kończyły się przedwyścigowe rozterki Lewisa Hamiltona. Ze względu na chaos w Q2 i ryzyko, że kierowca Mercedesa nie zdąży wykonać okrążenia, 35-latek jako jedyny z pierwszej trójki pojawił się na starcie na oponach miękkich.

To zauważalnie odbiega od optymalnej strategii. Dla fanów teorii spiskowych - czy myślicie, że nagły spadek formy Valtteriego Bottasa w Q3 i w efekcie start z trzeciego pola, za Maxem Verstappenem, mógł być zamierzony? Z jednej strony duży zysk na prostej startowej dzięki tunelowi aerodynamicznemu, z drugiej start z "czystej" strony toru w przeciwieństwie do Maxa mógł dać pożądane rezultaty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW

I dał. Verstappen ewidentnie walczył przy starcie z ograniczoną trakcją i stracił w ten sposób miejsce nie tylko na rzecz Valtteriego Bottasa, ale również, chwilowo na rzecz Daniela Ricciardo. Na torze w Soczi różnica między "czystą" a "brudną" stroną toru ma większe niż normalnie znaczenie. Swoją drogą. Bottas miał bardzo realne szanse na objęcie prowadzenia bezpośrednio po starcie. Gdyby nie drobny błąd w zakręcie numer dwa, tak by się właśnie stało.

Moment po starcie mieliśmy powtórkę z rozrywki, czyli neutralizację i po paru okrążeniach ponowny start, czyli kolejna szansa dla Bottasa, względnie Verstappena na poprawę pozycji. Kolejność się jednak nie zmieniła. Hamilton rozegrał restart bardzo sprytnie, a dosłownie kilka sekund później mieliśmy mocno zaskakującą sytuację.

Decyzja sędziów o nałożeniu na Hamiltona kary 10 sekund za dwa, próbne starty przed wyścigiem była ewidentnie surowa. Moim zdaniem trochę zbyt surowa. Ostrzeżenie byłoby bardziej odpowiednie. Tym bardziej, że moment ogłoszenia tej decyzji również był trochę dziwny. Wiadomość padła bezpośrednio po restarcie. To co prawda tylko domysł, ale dla mnie wyglądało to tak, jakby sędziom nie spodobała się strategia bardzo wolnego, spowalniającego tempa narzuconego przez Hamiltona przed zjazdem samochodu bezpieczeństwa, a to z kolei mogło być spowodowane tylko jednym.

Wydarzeniami z ostatniego wyścigu na Mugello, kiedy mocno kontrowersyjny restart w wykonaniu Bottasa doprowadził do faktycznie poważnych konsekwencji. Mogła to być zatem forma ostrzeżenia sędziów w stosunku do kierowców, aby opanowali swoje oryginalne pomysły na restart. Paradoksalnie zatem Hamilton mógł zapłacić za chaos wywołany w Mugello przez jego kolegę z zespołu, który nie poniósł żadnych konsekwencji.

Tak czy inaczej, z karą Hamiltona optymalną strategią dla Mercedesa był późny pit-stop Hamiltona, tak aby zdążył on wytworzyć sobie odpowiednio dużą przewagę nad takimi kierowcami jak choćby Esteban Ocon. Hamilton jako kierowca, który w sposób wybitnie naturalny momentalnie wyczuwa optymalną strategię, od razu poinformował zespół, że chciałby zjechać na pit-stop późno. Jego ogumienie niekoniecznie mu w tym pomagało. Zespół miał jednak inny pomysł na strategię i aktualny mistrz świata zjechał na 17. okrążeniu, a wyjechał 10. miejscu, tuż za Sebastianem Vettelem.

Dla mnie dyskusyjna decyzja i nie dziwię się frustracji Hamiltona, choć pytania dlaczego nie można było po prostu doliczyć 10 sekund do jego czasu w wyścigu, dzięki czemu uniknąłby jazdy w środku stawki i koniecznej straty czasu na wyprzedzanie wolniejszych samochodów, świadczy o nieznajomości regulaminu. Kara może być doliczona tylko w sytuacji jej nałożenia pod koniec wyścigu.

To, że Lewis szybko znajdzie się na trzecim miejscu, było do przewidzenia, ale już nadrobienie straty w stosunku do Verstappena czy Bottasa na pewno nie było oczywiste. I faktycznie pierwsza trójka w takiej kolejności dojechała do mety, co w sensie klasyfikacji punktowej niewiele zmienia, ale zarówno Verstappen, jak i Hamilton z pewnością czują niedosyt po wyścigu w Soczi.

W przypadku Verstappena decydujący był start. Gdyby obronił swoją drugą pozycję lub ewentualnie zaatakował Hamiltona, losy jego wyścigu mogłyby wyglądać inaczej. Tym bardziej, że tempo wyścigowe Red Bull Racing nie było w Rosji słabe. Jeśli chodzi o Hamiltona, to kontrowersje wokół kary łączą się tu z dość lekkim podejściem do regulaminu, względnie zbyt pobieżną jego znajomością.

Przypomnijmy, że w trakcie ostatnich wyścigów to już drugi, podobnego gatunku błąd Hamiltona. Na Monzie przecież było podobnie, a decyzja teamu o ściągnięciu go na wczesny postój z pewnością będzie tematem wielu zakulisowych rozmów. Co ważniejsze, Lewis początkowo "zarobił" kolejne dwa punkty w karnym rejestrze na swojej superlicencji. Sędziowie mu je później anulowali, ale i tak Brytyjczyk ma już osiem karnych "oczek".  To dużo i taki dorobek również potwierdza nie zawsze pełną orientację Hamiltona w kwestiach regulaminowych.

Jarosław Wierczuk 

Czytaj także:
Koniec z hasłami politycznymi w Formule 1
Taryfa ulgowa dla Lewisa Hamiltona. Sędziowie zmienili zdanie

Źródło artykułu: