GP Emilia Romagna było popisem jazdy Maxa Verstappena. Już na starcie kierowca Red Bull Racing wyprzedził Lewisa Hamiltona i znajdował się na drugiej pozycji. Po serii pit-stopów i za sprawą lepszej strategii Mercedesa, Holender spadł na trzecią lokatę, ale nie zajęło mu wiele czasu, by wrócić na zajmowane wcześniej miejsce.
- Drugi! - krzyczał z radości Verstappen krótko po wyprzedzeniu Valtteriego Bottasa w drugiej fazie GP Emilia Romagna. Tyle że jego ekscytacja nie trwała zbyt długo. Ledwie kilka okrążeń później w jego bolidzie wybuchła opona, a on sam wylądował w pułapce żwirowej.
Jeszcze przez radio Verstappen twierdził, że coś zepsuło się w jego bolidzie. W późniejszej rozmowie ze Sky Sports zmienił jednak zdanie. - Nawet nie wiem, co tam się dokładnie stało. Spojrzałem na bolid i nie dostrzegłem, by coś było zepsute - stwierdził Holender.
- Ależ szkoda! Miałem tyle frajdy. Naprawdę cisnąłem na limicie i chciałem pozostać w czołówce wyścigu, tuż za Hamiltonem. Szkoda straconego miejsca na podium. Zwłaszcza że byłem bliski dowiezienia do mety drugiej pozycji. Naprawdę, naprawdę szkoda - dodał Verstappen.
Zdaniem Red Bull Racing, 23-latek podczas jednego z wcześniejszych okrążeń musiał najechać na fragment rozbitego bolidu i to doprowadziło do wybuchu opony. - Uważamy, że to jakiś odłamek doprowadził do wypadku. Rozmawiał przez radio ze swoim inżynierem i nagle bum, nie było opony. Wyglądało to tak, że coś wywołało jej natychmiastowe przebicie. To frustrujące, zwłaszcza po tym jak wyprzedził Bottasa - ocenił Christian Horner, szef Red Bulla.
- Mieliśmy naprawdę dobre tempo, mieliśmy szansę na mocną drugą pozycję. Szkoda - dodał Horner.
Czytaj także:
Robert Kubica rozwiał wszelkie nadzieje
Ciąg dalszy skandalu. Mongolia żąda ukarania Verstappena
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie