Problemy Ferrari to konsekwencja stosowania nielegalnych rozwiązań w sezonie 2019. Chociaż nie zostały one oficjalnie oprotestowane przez rywali, to kolejne dyrektywy techniczne wydane przez FIA zmusiły Włochów do modernizacji silnika. Na dodatek światowa federacja poddała kontroli jednostkę napędową z Maranello i chociaż nie udowodniła Ferrari łamania przepisów, to obie strony podpisały tajną ugodę kończącą spór.
Nagłe zmiany w silniku doprowadziły do tego, że w roku 2020 Ferrari ma najsłabszy silnik w Formule 1, a to z kolei odbija się na wynikach zespołu. Obecnie stajnia z Maranello zajmuje dopiero szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1. Tak źle nie było od lat.
- Obecnie nie mamy najlepszego silnika, ale w przyszłym roku będziemy mieć zupełnie nowy. Wejście na poziom Hondy i Renault, zrównanie się z nimi osiągami, byłoby dla nas znaczącym krokiem naprzód - powiedział Mattia Binotto, cytowany przez "Auto Week".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
Kibice Ferrari przywykli jednak do rywalizacji o tytuł mistrzowski F1. Aby to było możliwe, Włosi muszą dysponować jednostką napędową na poziomie Mercedesa. Na to się jednak nie zanosi. Jak szacuje szef zespołu z Maranello, strata do niemieckiej konstrukcji wynosi co najmniej 40-50 KM.
- Czy możemy osiągnąć poziom Mercedesa? Wydaje się, że jest to zbyt duże wyzwanie na ten moment, biorąc pod uwagę, że ta strata wynosi 40-50 KM - dodał Binotto.
Ferrari ma utrudnione zadanie, bo koronawirus doprowadził do tego, że ograniczono prace rozwojowe w F1. W efekcie zespoły mogą wprowadzić przed sezonem 2021 tylko kilka modyfikacji do silnika, jak i konstrukcji bolidu. Restrykcje były konieczne, aby pomóc ekipom zaoszczędzić pieniądze w kryzysowych czasach.
- Musimy pamiętać, że w roku 2021 wprowadzona zostanie tylko jedna specyfikacja silnika, po czym nie będziemy mogli go rozwijać. W grę wchodzić będzie modyfikacja drobnych szczegółów. Dlatego nie mamy tutaj miejsca na błędy - podsumował Binotto.
Czytaj także:
Russell bez gwarancji na transfer
Robert Kubica odsłonił tajniki swojej pracy