To nie był pierwszy przypadek, gdy zwierzę pojawiło się na torze i przeszkodziło w rozgrywaniu weekendu wyścigowego Formuły 1. Chociażby w roku 2008 podczas wyścigu Formuły 2 doszło do wypadku, w trakcie którego Bruno Senna wjechał w biegającego po obiekcie czworonoga.
Zwierzę z toru Sakhir miało więcej szczęścia, bo znalazło dziurę w płocie i samo opuściło obiekt w Bahrajnie, co pozwoliło na wznowienie piątkowej sesji treningowej F1. Na tym jednak nie koniec dobrych wiadomości. Funkcyjnym udało się bowiem znaleźć czworonoga i trafił on pod opiekę stowarzyszenia, które walczy o prawa zwierząt w Bahrajnie.
"Ważna psia-informacja! Pamiętacie naszego gościa z drugiego treningu F1? Został znaleziony i jest teraz pod opieką stowarzyszenia BSPCA. Został przebadany przez weterynarza i czuje się dobrze. Czy ktoś ma pomysł na imię dla niego?" - zapytali zarządcy toru Sakhir w social mediach.
Przypomnijmy, że pojawienie się psa na torze wywołało zabawną reakcję kierowców. - Mam nadzieję, że to nie jest Roscoe - mówił przez radio Lewis Hamilton, który zabiera na kolejne wyścigi F1 swojego buldoga.
- Gdybym wiedział, że pozwalają wziąć psy na tor, to przyjechałbym tu ze swoim - komentował w rozmowie z inżynierem Sebastian Vettel, który później zaczął śpiewać piosenkę "Who let the dogs out?" ("Kto wypuścił psy?").
Zgodnie z regulaminem F1, zwierzęta nie mogą przebywać w garażach czy też innych pomieszczeniach, które są wykorzystane w padoku. Jeśli któryś z kierowców, tak jak chociażby Hamilton, decyduje się zabrać swojego pupila na Grand Prix, to musi on pozostać w motorhome'ach poza aleją serwisową. Wyjątek stanowią oczywiście dzikie zwierzęta, które w każdej chwili mogą się pojawić na obiekcie.
Czytaj także:
Robert Kubica zadowolony z piątkowego treningu
Albon przerażony wypadkiem w treningu
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!