System Halo. O tym, jak kontrowersyjny pałąk uratował już życie kilku kierowców

Twitter / Formula 1 / Na zdjęciu: uszkodzony system Halo w bolidzie Romaina Grosjeana
Twitter / Formula 1 / Na zdjęciu: uszkodzony system Halo w bolidzie Romaina Grosjeana

System Halo pojawił się w roku 2018 i początkowo miał w F1 więcej przeciwników niż zwolenników. Powód? Pałąk ochronny był brzydki i miał ograniczać widoczność. Obecnie nikt go nie kwestionuje. W niedzielę uratował życie Romainowi Grosjeanowi.

W tym artykule dowiesz się o:

- Najchętniej odciąłbym Halo piłą łańcuchową - mówił przed sezonem 2018 Toto Wolff, szef Mercedesa, gdy wprowadzano system ochrony głowy kierowcy w Formule 1. Zarzutów wobec pałąku ochronnego było całkiem sporo. Liczyły się kwestie estetyczne - niektórzy twierdzili, że przypomina on... damską część garderoby, a na dodatek ogranicza widoczność kierowcy.

Przeciwnicy Halo powoływali się chociażby na wypadek Felipe Massy z GP Węgier z roku 2009, gdy Brazylijczyk został trafiony w kask sprężyną z innego bolidu. Pałąk ochronny przed takim zajściem nie ochroni. Jest za to w stanie uratować głowę kierowcy, gdy w jego kierunku leci chociażby urwane koło albo w przypadku zderzenia czołowego.

W niedzielę Halo uratowało życie Romaina Grosjeana, który sam był przeciwnikiem tego systemu. - Kilka lat temu byłem przeciwnikiem systemu Halo, ale myślę, że to najlepsza rzecz, jaka została wprowadzona do Formuły 1. Bez niej nie byłbym w stanie rozmawiać z wami - powiedział prosto ze szpitala kierowca Haasa.

ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki wspomina spotkania z Diego Maradoną. "Geniusz piłkarski"

Zaczęło się od tragedii Bianchiego

Formuła 1 przez lata była wolna od wypadków śmiertelnych. Ostatnim kierowcą, który zginął na torze podczas weekendu F1 był Ayrton Senna. Tragedia Brazylijczyka miała miejsce w roku 1994. Aż nadeszło GP Japonii w sezonie 2014. Na mokrej nawierzchni toru Suzuka Jules Bianchi wypadł z toru podczas neutralizacji. Wbił się bolidem w dźwig, który akurat zabierał z pobocza samochód Adriana Sutila, który miał przygodę w tym miejscu chwilę wcześniej.

Bianchi doznał rozległych obrażeń mózgu i zmarł kilka miesięcy później w klinice w Nicei, nie odzyskawszy przytomności. - Uważam, że jest to krok do przodu - mówił "Motorsportowi" w roku 2016 Philippe Bianchi, ojciec zmarłego kierowcy, gdy prace nad Halo ruszyły pełną parą.

- W przypadku Julesa nic by to nie zmieniło. Tam było zbyt gwałtowne hamowanie, które poważnie uszkodziło jego mózg. Myślę, że rozwój systemu HANS (ochrona kręgów szyjnych kierowcy - dop. aut.) byłby lepszy i na tym powinna się skupić Formuła 1 - dodawał Bianchi senior.

Po niedzielnym wypadku Grosjeana głos zabrała matka Julesa. - Wprowadzili Halo po śmierci mojego syna. Uratowało teraz życie Romainowi. To świetna wiadomość. Cieszę się, że wszystko z nim w porządku - powiedziała Christine Bianchi we francuskim Canal+.

Grosjean nie jest pierwszy

Niedzielny wypadek w GP Bahrajnu sprawił, że Halo znalazło się na ustach wszystkich. Grosjean nie jest jednak pierwszym kierowcą, który zawdzięcza życie pałąkowi ochronnemu. W maju 2018 roku w Formule 2 zderzyli się Tadasuke Makino i Nirei Fukuzumi. Bolid tego drugiego przeleciał tuż nad głową Makino.

Analiza maszyny Makino pokazała uszkodzenia na pokrywie silnika i systemie Halo. - Uratował mi życie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem samochód z tym systemem, to nie uważałem go za dobre rozwiązanie, bo ogranicza on jednak pole widzenia. Teraz Halo mi jednak pomogło i myślę, że to jest naprawdę ważne. Zrozumiałem dzięki temu, jak ten system działa. Gdyby nie było Halo, koło z drugiego bolidu trafiłoby mnie w głowę - powiedział po wypadku Japończyk.

Jednak na tamtym etapie krytyków Halo nadal było całkiem sporo. W roku 2018 należał do nich chociażby George Russell, zmierzający po tytuł mistrzowski w F2 i miejsce w F1.

- W przypadku deszczu jest mniejsza szansa, że krople deszczu spadną na wizjer w kasku, bo pałąk ochronny je zablokuje. W efekcie może padać mocniej niż myślimy. Tymczasem dla nas, kierowców, krople na wizjerze to jedyny punkt odniesienia. Przekonałem się o tym w ten weekend, gdy wjechałem w trzeci i czwarty zakręt, po czym okazało się, że pada deszcz - narzekał Russell.

Gdy w niedzielę kierowca Williamsa zobaczył powtórki wypadku Grosjeana, jego wnioski były już zupełnie inne. - Należy się podziękowanie FIA za pracę, jaką wykonuje w kwestii poprawy bezpieczeństwa - stwierdził Russell.

W sezonie 2018 nie trzeba było wiele czasu, aby Halo znów uratowało życie. W sierpniu w GP Belgii bolid Fernando Alonso wystrzelił w powietrze i uderzył w maszynę Charlesa Leclerca. Oficjalne dochodzenie FIA wykazało, że gdyby nie pałąk ochronny, Monakijczyk mógłby doznać skomplikowanych obrażeń.

- Z dostępnych materiałów jasno możemy stwierdzić, że koło z samochodu Alonso nie trafiłoby w kask Leclerca. Jednak jesteśmy w stanie potwierdzić, że doszłoby do kontaktu pomiędzy przednim skrzydłem a wizjerem. Trudno jest nam przewidzieć jak dużą siłę miałoby to uderzenie - mówił wtedy Adam Baker, dyrektor ds. bezpieczeństwa w FIA.

Sam Leclerc też wyrażał wdzięczność za wprowadzenie do F1 systemu Halo. - Nie wiem jak to by się skończyło, gdybym nie miał ochrony Halo. Patrząc na to jak wygląda samochód, jestem szczęśliwy z tego, że ten system był tam zamontowany - powiedział ówczesny kierowca Alfa Romeo po GP Belgii.

Halo lepszy niż szyba

Obecny sezon jest trzecim, w którym Halo funkcjonuje w F1 i nikt nie kwestionuje systemu ochronnego. Przestał on też razić w oczy i nikt nie porównuje go do damskiej bielizny. Jednak jeszcze kilka lat temu było blisko tego, by w jego miejsce pojawiła się specjalna szyba. Chwalono ją przede wszystkim za walory estetyczne.

W przypadku szyby podkreślano, że może ona lepiej chronić przed małymi elementami, takimi jak sprężyna czy rozbity fragment bolidu. System Shield, bo tak go nazwano, testował w roku 2017 Sebastian Vettel. Nie przypadł mu jednak do gustu.

Niemiec stwierdził, że jeszcze mocniej ogranicza on widoczność, bo momentami odbija światło. Pojawiły się też wątpliwości, jak zachowa się szyba w przypadku opadów deszczu czy pojawienia się smarów i innych substancji, które mogą przykleić się do jej powierzchni.

Mimo to, na testowanie systemu Shield zdecydowało się konkurencyjna dla F1 seria IndyCar. - Wypadek Leclerca z Belgii pokazał nam, że urządzenie testowane przez Amerykanów nie byłoby tak skuteczne jak Halo. Zapewniłoby nam ledwie 10 proc. ochrony, jaką mamy w tej chwili - chwalił się pod koniec 2018 roku Charlie Whiting, nieżyjący już dyrektor wyścigowy F1.

Krytyków Halo ubywa po każdym kolejnym wypadku, w którym ten system ratuje życie kierowcy. W sezonie 2022 może też zmaleć grono osób sprzeciwiających się pałąkowi ze względu na estetykę. Nowe bolidy, opracowane według nowych wytycznych F1, będą od razu projektowane z myślą o obecności Halo. Obecna generacja maszyn była tworzona w czasach, gdy nikt o systemie chroniącym głowę nie myślał.

Czytaj także:
Kierowcy F1 wstrząśnięci wypadkiem Grosjeana
Informacje ws. zdrowia Grosjeana. Noc spędził w szpitalu

Źródło artykułu: