F2. Mick Schumacher z tytułem mistrzowskim. Niemiec popłakał się ze szczęścia

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Mick Schumacher
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Mick Schumacher

Mick Schumacher nie zdobył punktów w niedzielnym wyścigu Formuły 2 w Bahrajnie, ale jego jedyny rywal do tytułu Callum Ilott również nie punktował. W efekcie to Niemiec cieszył się z wywalczenia tytułu mistrzowskiego w F2.

Mick Schumacher robi wszystko, by nawiązać swoimi osiągnięciami do sukcesów ojca, który uważany jest za jednego z najlepszych kierowców w historii Formuły 1. Po tym jak młody Niemiec w sezonie 2018 wygrał europejską Formułę 3, tym razem do swojej kolekcji dołożył tytuł mistrzowski w Formule 2.

To, co łączy oba największe sukcesy w karierze Schumachera, to mozolne dogadywanie się z samochodem i robienie postępów krok po kroku. Dość powiedzieć, że w F3 i F2 jego wyniki początkowo były mocno niezadowalające, a wielu kwestionowało jego talent i umiejętności.

Nawet w sezonie 2020 Schumacherowi przytrafiały się błędy, co miało odzwierciedlenie w klasyfikacji generalnej Formuły 2. Przed ostatnim wyścigiem szansę na tytuł miał jeszcze jeden kierowca, kolega Niemca z akademii talentów Ferrari - Callum Ilott.

Schumacher, chociaż startował w niedzielę z trzeciej pozycji, nie zdobył punktów. 21-latek nie ustrzegł się błędów, co doprowadziło do kilku ostrych hamowań, a to z kolei przełożyło się na stan jego opon. Nie wytrzymały one dystansu wyścigu i "Schumi" był nawet zmuszony skorzystać z dodatkowego pit-stopu, co pozbawiło go szans na punkty.

Nie miało to jednak wpływu na tytuł mistrzowski w F2. Problemy z oponami pogrzebały też bowiem szanse Ilotta. Brytyjczyk również zaczął tracić tempo na ostatnich okrążeniach i znalazł się dopiero na dziesiątej pozycji. W tej sytuacji mistrzem F2 został Schumacher.

Schumacher w roku 2021 będzie się ścigać w F1. Niedawno został ogłoszony kierowcą Haasa.

Czytaj także:
Głośny transfer z Ferrari do Haasa
Pogorszył się stan Lewisa Hamiltona

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Falcao wciąż "czaruje"

Źródło artykułu: