F1. Claire Williams szczerze o sprzedaży zespołu. "Chciałam, aby tata miał z tego trochę grosza"

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Claire Williams
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Claire Williams

Claire Williams mówi, że sprzedaż zespołu F1 była jedynym wyjściem. Bez nowego inwestora Williamsowi groził w niedalekiej przyszłości zarząd komisaryczny. - Chciałam, aby tata dostał trochę grosza za lata pracy - mówi Brytyjka.

Williams od sierpnia 2020 roku należy do amerykańskiego funduszu Dorilton Capital. Decyzja o sprzedaży jednego z najbardziej zasłużonych zespołów w historii Formuły 1 była podyktowana kryzysem, w jakim się on znalazł. Sezony 2018-2020 przyniosły bowiem fatalne wyniki stajni z Grove i brak perspektyw na rychłą zmianę sytuacji.

Jak się okazało, gwoździem do trumny Williamsa była pandemia COVID-19, która przyspieszyła pewne decyzje. - Gdy koronawirus uderzył, trzeba było pomyśleć o szerszej perspektywie. O tym, w jaki sposób będzie funkcjonować Williams, jak utrzymać firmę na powierzchni podczas lockdownu - powiedziała w szczerej rozmowie z "New York Times" Claire Williams, która do września rządziła ekipą.

Sprzedaż zespołu z myślą o ojcu

Koronawirus sprawił bowiem, że wiosną 2020 roku zespoły przestały otrzymywać premie od właściciela F1, bo nie odbywały się wyścigi. Dodatkowo kilku sponsorów Williamsa znalazło się w trudnym położeniu i nie zrealizowało umów. - Wtedy zapadła decyzja, że musimy szukać inwestora albo sprzedać zespół. Nie mieliśmy wyboru. Zrobiliśmy dosłownie wszystko - dodała Brytyjka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny

Na kryzys Williamsa wpłynęło wiele czynników - m.in. brak dostosowania się do nowych realiów F1. Zespół coraz częściej stawiał też na kierowców płacących za starty, niekoniecznie patrząc na ich umiejętności. Rok 2019 firma zakończyła ze stratą na poziomie 13 mln funtów, a przecież kolejny z powodu COVID-19 zapowiadał się na jeszcze gorszy.

- Musieliśmy ratować zespół. Gdy o tym mówię, mam na myśli zapewnienie ludziom pracy. To, by ekipa przetrwała dla ich dobra i nadal gwarantowała im miejsca pracy. Chciałam też mieć pewność, by tata miał z tego trochę grosza, by otrzymał zapłatę za lata pracy - stwierdziła Williams.

- Mój tata nigdy nie zabrał z zespołu żadnych pieniędzy przez te wszystkie lata. Dlatego chciałam mieć pewność, że otrzyma coś za swoją spuściznę. To było dla mnie bardzo ważne - dodała była już szefowa ekipy z Grove.

Williamsowi groził zarząd komisaryczny 

Zdaniem Williams, gdyby nie sprzedaż zespołu, to czekałby go smutny koniec. - Nie sądziłam, aby pozostanie naszej rodziny w tym sporcie było czymś właściwym. To skończyłoby się tym, że zespół w końcu trafiłby pod zarząd komisaryczny i skończylibyśmy z niczym - oceniła.

Brytyjka jest też przekonana, że Dorilton Capital zapewni zespołowi świetlaną przyszłość. - Mają dość gruby portfel. Sama miałam dość zespołu i ludzi, którzy nie mogli wykonywać właściwie swojej pracy tylko dlatego, że nie mieliśmy pieniędzy, aby dać im taką możliwość. Przez wiele lat to było dla mnie bardzo frustrujące i denerwujące - wyjawiła Williams.

- Wiedziałam, że Dorilton Capital jest gotów zainwestować pieniądze w zespół, że chce ponownie Williamsa na czele F1. Czułam od nich prawdziwą pasję, że chcą działać w sposób bardzo podobny do naszej rodziny. Wykazali się też ogromnym szacunkiem do dziedzictwa ekipy, do tego co osiągnął mój tata. Nie chcą tego zniszczyć. Chcą budować sukces na bazie tego, co było i zachowali też nazwę Williams w F1. To było dla mnie bardzo ważne - podsumowała była szefowa zespołu.

Frank i Claire Williamsowie odeszli na dobre z F1 po wrześniowym GP Włoch, rezygnując z codziennej aktywności na rzecz zespołu z Grove. Od tego momentu wszelkie decyzje zaczęli podejmować Amerykanie z Dorilton Capital. To oni zatrudnili na stanowisku nowego szefa firmy Josta Capito, który wcześniej odnosił szereg sukcesów m.in. w rajdach WRC. Ponadto zadecydowano o zacieśnieniu sojuszu z Mercedesem począwszy od 2022 roku.

Czytaj także:
GP Sao Paulo pod znakiem zapytania
Współpraca Polaków na trasie Dakaru

Źródło artykułu: