- Nawet sporządziłem już testament - takimi słowami Tarso Marques rozpoczyna opowieść o swojej walce z COVID-19, jaką opublikował magazyn "Caras". Brazylijczyk, który ma na swoim koncie 24 występy w wyścigach Formuły 1, wskutek choroby doznał poważnego uszkodzenia płuc.
- Myślałem, że wszystko będzie w porządku. Zawsze byłem zdrowy, wysportowany, uprawiałem różne sporty. Myślałem, że nic mi się nie stanie. Martwiłem się jedynie o rodziców - dodał 45-latek.
Brazylijczyk zdradził, że COVID-19 postępował u niego bardzo szybko. - Dwie godziny po diagnozie miałem już zadyszkę. Minęła kolejna godzina i nie potrafiłem oddychać. Przeprowadzam z wami ten wywiad, a moje płuca nadal pracują tylko w 30 proc. - powiedział Marques.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystrzelił jak z armaty. Jeszcze o nim usłyszymy
Stan byłego kierowcy Minardi był na tyle poważny, że trafił on na oddział intensywnej terapii. - Pierwsze trzy, cztery dni były mordercze. Czułem się praktycznie nieżywy. Byłem zniszczony. Dostałem tyle lekarstw, że jeszcze tylu nie widziałem w swoim życiu. Co trzy godziny podawano mi pełną tacę tabletek, do tego zastrzyk, sterydy przeciwzapalne. Przez dziesięć dni nie spałem, korzystałem bez przerwy z tlenu - dodał Marques.
Zakażenie koronawirusem wywołało u Brazylijczyka również inne schorzenia. - Pojawiły się jedno po drugim. Bóle brzucha, nóg. Nie wiadomo skąd. Nagle wystąpiła jakaś alergia, zresztą nadal dziwne pryszcze i bąble na ciele. Piekielnie bolała mnie głowa. Ten wirus zaatakował praktycznie każde miejsce mojego ciała - stwierdził kierowca.
Na pewnym etapie Marques był już pewny śmierci. - Wyglądało to tak, jakby koronawirus się nie poddawał. Myślałem, że umrę i spisałem testament. Po kilku dniach zaczęło się poprawiać, ale bałem się, że to jedynie fałszywy alarm, że za chwilę znów się pogorszy - podsumował.
Były kierowca Minardi obecnie dalej jest w szpitalu. Lekarze są jednak przekonani, że ostatecznie wygra z COVID-19. Jego kondycja po wyleczeniu jest jednak niewiadomą.
Czytaj także:
Hamilton niemal go zniszczył psychicznie
Nie można oczekiwać cudów po Ferrari