W zeszłym roku Alfa Romeo zdobyła tylko 8 punktów, co dało jej ósmą pozycję w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1. Nowa kampania zaczęła się od zerowego dorobku dla stajni z Hinwil, ale mimo to Szwajcarzy są zadowoleni z GP Bahrajnu. Wyniki weekendu na torze Sakhir pokazują bowiem znaczący krok naprzód w tempie modelu C41.
- Ten wyścig dał nam wyraźną wskazówkę, co do postępów, jakie osiągnęliśmy przez ostatnie 12 miesięcy. Ścigaliśmy się z uznanymi markami, zostawiając za sobą kierowcę Alpine czy Aston Martina, a drugi z reprezentantów Aston Martina był ledwo przed nami - powiedział Frederic Vasseur, cytowany przez motorsport.com.
- Mimo że wyjeżdżamy z Bahrajnu bez punktów, to robimy to odzyskując miejsce w środku stawki F1. Wyniki na pewno wkrótce nadejdą. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć w pierwszej dziesiątce. Możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość - dodał szef Alfy Romeo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Floyd Mayweather Jr ćwiczy, a pieniądze lecą z nieba
Lepsze tempo to m.in. zasługa poprawionego silnika Ferrari, na co uwagę po wyścigu zwracał m.in. Kimi Raikkonen. Fin stwierdził, że do pełni szczęścia zespołowi zabrakło lepszej współpracy bolidu z oponami (szczegóły TUTAJ).
- To był wyścig obfitujący w różne zdarzenia, nawet jeśli tylko dwóch kierowców wypadło z rywalizacji. To oznacza, że mieliśmy sporo pracy do wykonania, aby spróbować znaleźć się na punktowanych pozycjach. To się nie udało, ale jesteśmy optymistami przed kolejną rundą na Imoli. Tam znów będziemy gotowi na walkę o punktowaną dziesiątkę - stwierdził Vasseur.
Alfa Romeo ma przy tym świadomość, że w zeszłym roku miała spore straty do takich zespołów jak Aston Martin (dawny Racing Point) czy Alpha Tauri. Dlatego rywalizowanie z tymi rywalami jak równy z równym to już dobra wiadomość dla Szwajcarów. - Alpha Tauri w Bahrajnie było za szybkie dla nas, ale i tak musimy być szczęśliwi, bo poprawa jest znacząca. Jesteśmy blisko Alpine, Aston Martina. Możemy mieć więcej frajdy z jazdy w kolejnych wyścigach - ocenił Antonio Giovinazzi.
Czytaj także:
Kierowcę F1 opętał "zły duch"
Lewis Hamilton uciszył krytyków