F1. Cierpienia Alfy Romeo. Trwają już kilka lat
Alfa Romeo trzy ostatnie sezony F1 kończyła na ósmym miejscu w stawce. Zimą zespół Roberta Kubicy zaimponował wzrostem formy, ale nadal daleko mu do środka stawki F1. Jak się okazuje, problemy ekipy z Hinwil mają określone źródło.
Zdaniem Jana Monchaux, dyrektora technicznego Alfy Romeo, źródło problemów zespołu sięga aż 2017 roku. Wtedy ekipa, jeszcze jako Sauber, nie miała zbyt wielu środków finansowych, ledwo wiązała koniec z końcem i zamykała stawkę F1.
- Wystarczy spojrzeć na historię Saubera. W roku 2017 mieliśmy ostatnią dużą zmianę przepisów w F1. W tamtym czasie z określonych powodów zespół nie mógł prawidłowo wykonywać swojej pracy. Nasz bolid był wtedy o 4,5 s. wolniejszy na okrążeniu od konkurencji. Wciąż cierpimy z tego powodu - powiedział "Auto Motor und Sport" dyrektor techniczny Alfy Romeo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wakacje gwiazdy reprezentacji Polski. Widoki zapierają dech w piersiach- Kiedy zaczynasz z taką stratą do rywali, gdy nie masz w tym okresie znaczących zmian regulaminowych, to koniec zabawy. Nie jesteś w stanie tego nadrobić. Przecież inne zespoły zimą nie wyjeżdżają na Karaiby, oni też pracują nad swoimi konstrukcjami - dodał Monchaux.
Słowa Monchaux sprawiają, że nie powinna dziwić decyzja Alfy Romeo, by nie rozwijać znacząco tegorocznego bolidu. Zespół Roberta Kubicy woli się skupić na rewolucji technicznej, do której dojdzie w sezonie 2022 (szczegóły TUTAJ).
- Dla nas jest niezwykle ważne, aby nowy bolid znajdował się w środku stawki przy nowych przepisach w F1. Wtedy nie będziemy mieć takich strat do nadrobienia. To podsyca nasze nadzieje, że w kolejnych latach będziemy na lepszej pozycji i nie będziemy już walczyć o to, by uniknąć ostatniego czy przedostatniego miejsca w F1 - podsumował Monchaux.
Czytaj także:
Alfa Romeo już myśli o przyszłości
Aston Martin ma rezerwowego