Gdyby nie ogromny pech Charlesa Leclerca, to najpewniej Ferrari świętowałoby triumf w ostatnim GP Monako. 23-latek wygrał bowiem kwalifikacje, co na torze w księstwie jest kluczowe, ale rozbił też swój bolid w końcówce Q3. W następstwie tych wydarzeń w jego maszynie doszło do usterki, przez którą Leclerc w ogóle nie wystartował do wyścigu Formuły 1.
Świetne tempo Ferrari w Monako było zaskoczeniem, bo włoska ekipa przeżywa gorszy okres i od kilku miesięcy nie jest w stanie rzucić wyzwanie Mercedesowi czy Red Bull Racing. Jak będzie w GP Azerbejdżanu? Leclerc nie ma dla fanów ekipy z Maranello dobrych wieści.
- Wrócimy tu do rzeczywistości. Monako było jednorazowym występem. Walczyliśmy o zwycięstwo, co było niesamowite i bardzo dobre pod względem motywacji ekipy. Jednak w Baku mamy bardzo długie proste, szybkie zakręty. Nawet jeśli też sporo wolnych zakrętów, to generalnie wrócimy do poziomu konkurencyjności sprzed Monako - stwierdził Leclerc, którego cytuje motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Piękne słowa o Natalii Partyce. "Autentyczność, determinacja, odpowiedzialność"
Monakijczyk wskazał jednak tor w Singapurze jako ten, gdzie bolid SF21 będzie spisywać się równie dobrze, jak ostatnio w Monako. - Tamten obiekt najbardziej przypomina Monako, ale czy będziemy równie konkurencyjni? Nie wiem. W Singapurze warunki będą inne, będzie bardzo wilgotno, będzie wyższa temperatura - dodał kierowca Ferrari.
Włoski zespół nie wygrał wyścigu F1 od końcówki sezonu 2019. Miniona kampania była dla Ferrari najgorsza od 40 lat - ekipa z Maranello ukończyła ją na dopiero szóstej pozycji w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1. W obecnej Włosi radzą sobie nieco lepiej, ale pandemia koronawirusa doprowadziła do zamrożenia rozwoju bolidów, co nie ułatwiło ekipie zadania.
- Aerodynamika jest mocnym punktem naszego zespołu. Dlatego w wolnych zakrętach, w połączeniu z dobrym podwoziem, bolid jest przyjemny w prowadzeniu. Balans też jest satysfakcjonujący. To wszystko sprawia, że w takich warunkach jesteśmy konkurencyjni - podsumował Leclerc.
Czytaj także:
Sergio Perez zawieszony w próżni
Lewis Hamilton przeprosił zespół