Valtteri Bottas był pierwszym kierowcą ze ścisłej czołówki GP Francji, który został ściągnięty do garażu na zmianę opon. Fin szybko zaczął mieć problemy na nowej mieszance, ale zespół nie wezwał go na drugi pit-stop, przez co zakończył wyścig poza podium.
Jeszcze w trakcie ścigania zawodnik dosadnie wyraził swoje niezadowolenie przez radio mówiąc: - Dlaczego k***a nikt mnie nie słuchał, kiedy mówiłem, że powinniśmy pojechać na dwa pit-stopy?
Choć wydawać by się mogło, że Fin dał ponieść się emocjom, po zakończeniu rywalizacji podtrzymał swoje zdanie i nie żałował wypowiedzianych w kierunku zespołu słów. Ta postawa paradoksalnie spodobała się Toto Wolffowi, który stwierdził, że jego kierowca nareszcie dał upust swoim prawdziwym emocjom. - Podobało mi się, że w końcu powiedział to, co naprawdę myśli, a nie tłumił wszystkiego w sobie - przyznał Austriak.
Szef stajni z Brackley jest przekonany, że dokonali w niedzielę dobrej decyzji. - Nadal jako zespół uważamy, że strategia na jeden pit-stop była najlepszą opcją. Jednak kiedy obaj kierowcy powrócili na tor po wizycie u mechaników tak mocno naciskali na Verstappena, że nadwyrężyliśmy opony i ciężko było później dotrwać do końca wyścigu - wyjaśnił.
Postawa Bottasa jest w ostatnim czasie mocno kwestionowana. Otwarcie mówi się, że Mercedes rozważa zaangażowanie na przyszły rok George'a Russella z Williamsa. Wolff zapewnił, że jego kierowca wykonał na Paul Ricard naprawdę przyzwoitą pracę. - Nadal uważam, że Valtteri pojechał dobry wyścig. Był na równi z Lewisem i Maxem przez większą część rywalizacji. Myślę, że wciąż dokonuje postępu. Nadal ma braki w zarządzaniu oponami, ale przyjrzymy się temu w najbliższych dniach. Widzę jednak postęp w tym jak radzi sobie w kwalifikacjach i wyścigu. Nigdy nie wątpiliśmy w jego umiejętności - zakończył.
Czytaj także:
Robert Kubica znów dostanie szansę
Max Verstappen dumny z pokonania Mercedesa
ZOBACZ WIDEO: Droga do Tokio: Małachowski i Włodarczyk