F1. Zespoły będą mniej narzekać na rywali. Wszystko dzięki ujawnianiu rozmów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen na czele GP Hiszpanii
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen na czele GP Hiszpanii
zdjęcie autora artykułu

Od tego roku w trakcie Grand Prix możemy usłyszeć treść rozmów między zespołami a dyrekcją wyścigu. Dzięki temu ma zmniejszyć się liczba skarg na rywali. Ekipy muszą się liczyć z tym, że w każdej chwili ich komunikat może zostać opublikowany.

W tym artykule dowiesz się o:

Od lat w Formule 1 mamy do czynienia z rozmowami na linii zespoły - dyrekcja wyścigu. Jednak dopiero od tego sezonu tego typu dyskusje są publikowane w trakcie transmisji telewizyjnej, dzięki czemu może je usłyszeć każdy.

Chociażby przy okazji GP Hiszpanii fani usłyszeli, jak Toto Wolff narzeka na jazdę Nikity Mazepina i domaga się niebieskich flag, nakazujących przepuszczenie Lewisa Hamiltona. Z kolei w ubiegły weekend opublikowano rozmowę przedstawicieli McLarena, po tym jak Valtteri Bottas wykręcił "bączka" w alei serwisowej.

F1 planuje publikować jeszcze więcej komunikatów i liczy, że dzięki temu zmaleje liczba donosów na rywali w trakcie wyścigu. - Teraz, gdy zespoły wiedzą, że ich komunikat może zostać opublikowany w trakcie transmisji, zastanowią się dwa razy, zanim zadadzą pytanie dyrekcji wyścigu. Wydaje mi się, że już teraz obserwujemy mniejszy ruch, jeśli chodzi o połączenia na linii ekipy-kontrola wyścigu - zdradził RaceFans.net Michael Masi, dyrektor wyścigowy F1.

McLaren przy okazji GP Styrii twierdził, że Bottas mógł potrącić jego mechaników w alei serwisowej i domagał się kary dla Fina. Słowa Paula Jamesa, menedżera ekipy z Woking, wywoływały politowanie u Toto Wolffa.

- Zabawne jest to, jak niektórzy szefowie ekip łączą się z dyrektorem wyścigowym i kreślą scenariusz Armageddonu. Dobrze, że te rozmowy odtajniono. Przynajmniej wszyscy możemy się pośmiać - mówił szef Mercedesa (szczegóły TUTAJ), po tym jak Bottas ostatecznie otrzymał karę cofnięcia o trzy pozycje na starcie wyścigu.

Masi podkreślił jednak, że sędziowie zajęliby się incydentem z udziałem Bottasa nawet w przypadku braku telefonu ze strony McLarena. - W tego typu sytuacjach, od razu informujemy, że incydent poddawany jest ocenie albo że został odwołany. Wszystko po to, by ekipy wiedziały, co się dzieje. Dlatego nawet gdyby McLaren nie zareagował, to poprosiłbym sędziów o zbadanie tego - powiedział dyrektor wyścigowy F1.

Czytaj także: Zespół F1 zażartował z własnego kierowcy Alfa Romeo chce pomóc Raikkonenowi

ZOBACZ WIDEO: Igrzyska w Tokio będą dla sportowców katorgą. "Mamy być odizolowani totalnie"

Źródło artykułu: