George Russell od trzech sezonów ściga się w Williamsie, ale wiele wskazuje na to, że ten okres w jego życiu dobiega końca. W padoku Formuły 1 sporo mówi się o tym, że od przyszłego roku Brytyjczyk będzie związany z Mercedesem. Sam zainteresowany twierdzi jednak, że nie podpisał umowy z niemieckim zespołem (szczegóły TUTAJ).
W sytuację umiejętnie włączył się Red Bull Racing, który nieco prowokuje swojego głównego rywala w F1. Helmut Marko w jednym z wywiadów stwierdził, że chętnie zobaczyłby Russella w barwach "czerwonych byków" (szczegóły TUTAJ).
Co na to Russell? - Wierzę, że moje dobro leży Mercedesowi na sercu, ale lubię utrzymywać otwarte relacje z wszystkimi stronami. Nie lubię sobie zamykać jakichkolwiek drzwi. Gdyby poprosili mnie o rozmowę, na pewno bym nie odmówił - powiedział kierowca Williamsa o możliwej ofercie Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak spędza wakacje dziewczyna Ronaldo
- Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy w przyszłości. Wszystko zmienia się bardzo szybko. Wystarczy spojrzeć na Stefano Domenicalego. Był szefem Ferrari, a teraz jest dyrektorem generalnym F1. Myślę, że 10 lat temu nikt by tego nie przewidział - dodał Russell w podcaście "F1 Nation".
Kierowca z Wielkiej Brytanii podkreślił, że obecnie skupia się przede wszystkim na tym, aby zapewnić sobie kontrakt na dalsze starty w F1, bo środowisko królowej motorsportu jest na tyle konkurencyjne, że bardzo łatwo z niego wypaść. - Nigdy nie możesz odpuścić. To jest wyjątkowa cecha F1, bo dysponuje ona ledwie 20 miejscami dla kierowców z całego świata - stwierdził Russell.
- Jeśli zaczniesz tracić formę, nie będziesz miał odpowiednich wyników i wypadniesz z F1, to nie masz gwarancji, że je odzyskasz. W piłce nożnej, jeśli wpadniesz w dołek, to możesz usiąść na ławce rezerwowych na kilka tygodni. W tym czasie możesz się wykazać na treningu. W tenisie, jeśli masz kryzys, spadniesz w rankingach, ale możesz wrócić na szczyt. W F1, jeśli jesteś na 25. miejscu na świecie, nie masz pracy - podsumował.
Czytaj także:
Pierwszy Chińczyk coraz bliżej F1
Alfa Romeo zadecydowała ws. przyszłości w F1