- Sprawdzimy, co możemy zrobić w takiej sytuacji bazując na przepisach sportowych F1. W tej sytuacji mamy sporo szczęścia, że nic nie stało się Maxowi, bo cały jego bolid jest zniszczony. Nie można pozwolić, by to pozostało bez konsekwencji. Zawieszenie Lewisa byłoby czymś uzasadnionym - powiedział "Kronen Zeitung" Helmut Marko, doradca Red Bull Racing.
Słowa Austriaka są najlepszym dowodem na to, że wydarzenia z pierwszego okrążenia GP Wielkiej Brytanii, kiedy to Lewis Hamilton trafił w Maxa Verstappena i doprowadził do fatalnego wypadku Holendra, mogą mieć ciąg dalszy.
Sędziowie uznali Hamiltona winnym tego wypadku i nałożyli na niego karę 10 s, ale nie miała ona większych konsekwencji dla kierowcy Mercedesa, bo ten miał najlepsze tempo na Silverstone i odrobił w drugiej części wyścigu straty do rywali, odnosząc zwycięstwo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak spędza wakacje dziewczyna Ronaldo
Już po wyścigu Red Bull nie wykluczał protestu w związku z karą dla Hamiltona. Jednak jak zauważa motorsport.com, szanse "czerwonych byków" na skuteczną apelację są niewielkie. Wynika to z faktu, że w F1 nie można kwestionować kar czasowych wydawanych przez sędziów.
Zespół z Milton Keynes musiałby znaleźć jakiś nowy dowód, rzucający zupełnie inne światło na incydent z pierwszego okrążenia pomiędzy Verstappenem a Hamiltonem i w następstwie tego poprosić FIA o dalsze zbadanie sprawy.
Wyniki GP Wielkiej Brytanii mocno wpłynęły na sytuację w Formule 1. Przewaga Verstappena nad Hamiltonem w klasyfikacji generalnej zmalała bowiem z 33 do ledwie 8 punktów.
Czytaj także:
Ojciec Maxa Verstappena wściekły po wypadku
Wypadek Verstappena pochłonął fortunę