Silnik do wyrzucenia! Kierowca Ferrari ma spory problem

Twitter / Formula 1 / Na zdjęciu: wypadek Charlesa Leclerca i Lance'a Strolla
Twitter / Formula 1 / Na zdjęciu: wypadek Charlesa Leclerca i Lance'a Strolla

Ferrari dokonało analizy silnika, z którego Charles Leclerc korzystał podczas GP Węgier. Włoski zespół nie ma jednak dobrych wieści dla Monakijczyka. Po tym jak jego bolid staranował Lance Stroll, jednostka napędowa nadaje się do kosza.

W tym artykule dowiesz się o:

Na starcie do GP Węgier doszło do dwóch osobnych incydentów - w pierwszym Valtteri Bottas "zabrał" z toru Lando Norrisa, Maxa Verstappena i Sergio Pereza. Natomiast w drugim przypadku Lance Stroll w bardzo podobnych okolicznościach staranował samochód Charlesa Leclerca.

Wskutek kolizji w bolidzie Ferrari doszło do poważnych uszkodzeń. Stroll trafił w miejsce, gdzie znajduje się silnik, dlatego zespół postanowił dokonać dokładnej analizy jednostki napędowej w fabryce w Maranello i nie miał dobrych wiadomości dla 23-latka.

Maszyna z bolidu Leclerca nie nadaje się do dalszego użytku. Oznacza to, że przy okazji GP Belgii kierowca Ferrari będzie musiał skorzystać z trzeciego silnika w sezonie 2021. To generuje kolejne problemy dla Monakijczyka.

ZOBACZ WIDEO Wkurza go, kiedy ludzie tak mówią. Wielki mistrz zabrał głos

Zgodnie z regulaminem F1, kierowca może skorzystać z ledwie trzech silników w trakcie sezonu. Biorąc pod uwagę, że przed nami jeszcze dwanaście Grand Prix, to Leclerc w dalszej fazie kampanii będzie musiał sięgnąć po czwartą jednostkę, a to wiązać się będzie z karnym przesunięciem na polach startowych.

"Badanie wykazało, że silnik został nieodwracalnie uszkodzony i nie można go ponownie użyć po uderzeniu Lance'a Strolla. To kolejny cios dla Ferrari i kierowcy z Monako. Uszkodzenia jednostki mają wpływ na finanse zespołu w dobie limitu wydatków, ale też konsekwencje wyścigowe, biorąc pod uwagę, że zostało jeszcze dwanaście wyścigów w tym sezonie" - napisało Ferrari w oświadczeniu.

Lance Stroll został uznany winnym wypadku z GP Węgier. Z tego powodu kierowca Aston Martina straci pięć pozycji na starcie do kolejnego wyścigu F1 w Belgii. Taką samą karę za incydent z Hungaroringu otrzymał sprawca drugiego wypadku - Valtteri Bottas.

Mattia Binotto, szef Ferrari, po zakończeniu GP Węgier zwracał uwagę na to, że tego typu sytuacje uderzają w zespół ze względu na wprowadzony limit kosztów w F1 (145 mln dolarów). Włosi muszą ponieść wydatki związane z odbudowaniem bolidu, choć to kierowca konkurencyjnej ekipy został uznany za winnego. Dlatego Binotto zasugerował wprowadzenie przepisu, w którym za uszkodzenia w takich sytuacjach płaciłby rywal.

Czytaj także:
Spowodujesz wypadek, będziesz płacił?
George Russell rozpłakał się po wyścigu

Komentarze (0)