Atak na World Trade Center. Ferrari zrobiło coś wyjątkowego

Czerwień to kolor, który towarzyszy Ferrari od samego początku. Gdy 11 września 2001 roku wydarzył się atak na World Trade Center, włoski zespół odszedł od tradycyjnego malowania. Po kilku latach zrobił to ponownie - po śmierci Jana Pawła II.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Ferrari z czarnym nosem po śmierci Jana Pawła II Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Ferrari z czarnym nosem po śmierci Jana Pawła II
Czerwień towarzyszy Ferrari od początku startów w Formule 1. Wprawdzie na przestrzeni lat zmieniała się intensywność czy też odcień koloru, ale główny motyw pozostawał ten sam. Swoje do ugrania mieli też sponsorzy, bo współpraca z potentatem tytoniowym Philip Morris sprawiła, że na samochodach z Maranello pojawiło się nieco bieli. Wszystko po to, by bolidy F1 przypominały pewną paczkę papierosów.

Jednak w roku 2001 sponsorzy musieli zapomnieć o ekspozycji logotypów. 11 września 2001 roku i atak na World Trade Center zmieniły bieg historii. Wstrząsnęły też światem F1, która musiała rywalizować na torze Monza w GP Włoch kilka dni po zawaleniu się bliźniaczych wież w Nowym Jorku.

Ferrari zareagowało na atak na World Trade Center

GP Włoch w sezonie 2001 rozgrywano 16 września. Kierowcy pojawili się w padoku toru Monza kilka dni wcześniej, świeżo po ataku terrorystycznym w Nowym Jorku, w którym zginęło prawie 3 tys. osób. Na wyjątkowy gest zdecydowało się Ferrari.

Szefowie zespołu z Maranello rozpoczęli rozmowy ze sponsorami, którzy zgodzili się, by na jeden wyścig F1 z czerwonych bolidów i kombinezonów pracowników usunąć wszelkie logotypy. Na samochodach Michaela Schumachera i Rubensa Barrichello pojawiło się jedynie małe logo Ferrari, a także numery startowe. Dodatkowo na czarno pomalowano nos i przód bolidu F2001.

- Po raz pierwszy w historii zrobiliśmy coś tak wyjątkowego. Poczuliśmy, że to naprawdę ważny moment, że musimy pokazać wszystkim Amerykanom, że jesteśmy blisko, że mogą na nas liczyć - powiedział po latach Stefano Domenicali, wówczas jeden z pracowników Ferrari, a następnie szef tego zespołu, obecnie dyrektor generalny F1.

Co ciekawe, po kilku latach Ferrari podjęło podobną decyzję. Gdy w 2005 roku zmarł papież Jan Paweł II, królowa motorsportu akurat szykowała się do GP Bahrajnu. Na rozmowy ze sponsorami nie było czasu, bo wyścig odbywał się 3 kwietnia, czyli ledwie kilkanaście godzin po śmierci papieża, więc logotypy różnych firm pozostały na bolidzie F2005. Po raz drugi w historii Włosi pomalowali jednak na czarno nos w swoich maszynach, oddając w ten sposób hołd Janowi Pawłowi II.

Naciski ws. odwołania wyścigu F1

Podczas gdy Ferrari prowadziło rozmowy ze sponsorami na temat historycznej zmiany malowania i umieszczenia czerni na bolidzie, w padoku panowała niepewność, czy GP Włoch w ogóle dojdzie do skutku. "Niektórzy wzywali do zawieszenia wszystkich ważnych imprez sportowych na znak szacunku dla ofiar lub też po prostu ze względu na ostrożność" - przypomina na swoim blogu dziennikarz Karoly Mehes.

Ledwie kilka dni po ataku na World Trade Center nie było bowiem pewności, czy terroryści nie zaatakują ponownie. Tymczasem na Monzie co roku pojawia się ponad 100 tys. kibiców. Gdyby ktoś postanowił w tym tłumie zdetonować bombę? "W padoku dało się wyczuć dziwny i przygnębiający nastrój. Uśmiech i poczucie szczęścia, które zwykle towarzyszyły Monzie, nagle zniknęły" - dodał Mehes.

Mimo różnych nacisków, ostatecznie GP Włoch w roku 2001 doszło do skutku. Na Monzie pojawiły się większe grupy policjantów, którzy mieli zagwarantować bezpieczeństwo. Wprawdzie wyścig F1 padł łupem Juan Pablo Montoyi, ale na podium towarzyszyli mu obaj kierowcy Ferrari. Dlatego tifosi, jak zwykło się nazywać sympatyków ekipy z Maranello, standardowo wtargnęli pod "pudło" z czerwonymi racami i flagami.

"Dało to poczucie normalności w weekend, który wcale nie był normalny" - zrelacjonował na swoim blogu Karoly Mehes.

"Wydarzyło się coś, czego nigdy nie zapomnimy"

11 września 2021 roku obchodzona jest 20. rocznica ataku na World Trade Center. Od tragicznych wydarzeń minęło tyle czasu, że w stawce brakuje już kierowców, którzy w tamtym okresie startowali w F1. Jednak odcisnęły one piętno na niemal każdej osobie w padoku.

- Pamiętam, że jeździłem na rowerze górskim. Tuż przed wyjściem z domu zobaczyłem w telewizji, jak samolot rozbija się o World Trade Center - powiedział Sebastian Vettel, który 11 września 2001 roku miał tylko 14 lat.

- Pomyślałem sobie, że to nieprawda, że coś jest nie tak, więc po prostu wyszedłem z domu. Gdy masz 14 lat, to nie myślisz o takich rzeczach zbyt mocno. Wróciłem z roweru po dwóch godzinach i zobaczyłem kolejne obrazki. Wtedy zrozumiałem, że wydarzyło się coś, czego nigdy nie zapomnimy - dodał Vettel, którego cytuje "The National News".

Vettel, jako wielki fan Ferrari i Schumachera, usiadł kilka dni później przed telewizorem, by oglądać GP Włoch. Nie do końca był świadomy tego, że niewiele brakowało, a jego idol w ogóle nie wystartowałby na Monzy. Na znak solidarności ze Stanami Zjednoczonymi.

- Musimy pamiętać o tym, co wydarzyło się 11 września 2001 roku, ale musimy też iść naprzód - zaapelował w "The National News" Jenson Button, mistrz świata F1 z sezonu 2009.

Czytaj także:
Alfa Romeo słodko-gorzka w kwalifikacjach
Robert Kubica niezadowolony po kwalifikacjach F1

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×