Lewis Hamilton po GP Rosji zapisał się trwale w historii Formuły 1. Został bowiem pierwszym kierowcą, który ma na swoim koncie 100 wygranych wyścigów. Jeśli sezon 2021 zakończy się dla niego zdobyciem tytułu mistrzowskiego, będzie też jedynym z ośmioma mistrzostwami świata na koncie. Obecnie Hamilton dzierży palmę pierwszeństwa wraz z Michaelem Schumacherem - obaj mają po siedem czempionatów.
Kierowca Mercedesa ma jednak 36 lat i czasu nie oszuka. Niedawno Brytyjczyk podpisał kontrakt, który zapewnia mu miejsce w F1 do końca sezonu 2023. Czy wtedy dobiegnie końca wieloletnia przygoda Hamiltona z królową motorsportu?
- Odejść będąc u szczycie? Ta myśl często przychodzi mi do głowy. Pojawia się falami. W ciągu ostatnich 4-5 lat bardzo często miałem takie myśli, że nie byłem pewien, czy nadal chcę poświęcać tyle godzin na treningi, dawać z siebie wszystko i tracić część życia osobistego - powiedział Hamilton w Sky Italia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co wyczyniał piłkarz PSG? Trening "na Neymara"
Hamilton znany jest bowiem ze swoich pozatorowych pasji - projektowania ubrań czy tworzenia muzyki. Sam tego nie ukrywa. - Są inne rzeczy, które chciałbym robić poza F1. Nawet takie normalne, na które obecnie nie mam czasu. Jednak wtedy nachodzi mnie myśl "wow, przecież jesteś szczęściarzem, że możesz być w F1" - dodał kierowca Mercedesa.
Brytyjczyk podkreślił, że kluczowe jest dla niego znalezienie balansu. Obecnie, mając zgodę szefów Mercedesa na różne aktywności poza F1, jest w stanie znaleźć równowagę i stąd też jego dalsza obecność w świecie wyścigów. - Sportowa emerytura jest później bardzo, bardzo długa. Dlatego to kwestia balansu - stwierdził Hamilton.
- Nadal jestem głodny sukcesów, nadal mogę trenować tak samo mocno, jak robiłem to jako dziecko. Ciągle stać mnie na świetne wyniki w F1. Jeśli natomiast zacznę zwalniać, jeśli stracę motywację do treningów, jeśli zacznie mi brakować zapału, to wtedy będę musiał się zatrzymać na dobre - podsumował aktualny mistrz świata.
Czytaj także:
Dzieci giną na torach. Czas coś z tym zrobić
Drugie miejsce niczym zwycięstwo. Euforia w Red Bullu po GP Rosji