GP Abu Zabi miało wskazać, który kierowca zostanie mistrzem świata Formuły 1. Przed rozpoczęciem wyścigu tyle samo punktów na swoim koncie mieli Max Verstappen z Red Bull Racing oraz Lewis Hamilton z Mercedesa.
W nieco lepszej sytuacji przed rozpoczęciem zmagań na torze Yas Marina, znalazł się Verstappen. Holender wywalczył w sobotnich kwalifikacjach pole position, więc "na papierze" to właśnie 24-latek był w komfortowej sytuacji. Za jego plecami uplasował się Hamilton. Taka kolejność na starcie zwiastowała ogromne emocje w wyścigu.
Gra o mistrzowski tytuł toczyła się nie tylko na torze. Ostatnie starty potwierdziły, że bardzo mocno rywalizują pomiędzy sobą zespoły - Red Bull Racing oraz Mercedes. Napięcie sięgnęło zenitu podczas ostatniego okrążenia, gdy decyzję sędziów skrytykował szef niemieckiego teamu - Toto Wolff.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
Przez cały sezon dłużny konkurencji nie pozostawał Christian Horner. Dyrektor "czerwonych byków" ostro kontrował Wolffa. Ostatecznie to szef Red Bulla mógł się cieszyć z mistrzowskiego tytułu, wywalczonego przez Verstappena.
Latifi pomógł mistrzowi
Prawdopodobnie Holender nie cieszyłby się z pierwszego mistrzostwa, gdyby nie wypadek Nicholasa Latifiego. Kanadyjczyk na ostatnich okrążeniach rozbił swój bolid, czego konsekwencją było pojawienie się samochodu bezpieczeństwa. Podczas neutralizacji 24-letni kierowca Red Bulla zniwelował stratę do Hamiltona.
- Muszę powiedzieć "dziękuję Nicholasowi Latifiemu" - powiedział Horner, cytowany przez "Motorsport Magazine".
Co prawda Red Bull uległ Mercedesowi w klasyfikacji konstruktorów, jednak jak się okazuje, dużo większe zainteresowanie budziła walka o mistrzostwo wśród kierowców. Verstappen zdobywając tytuł, został drugim zawodnikiem austriackiego zespołu, który tego dokonał. Przed nim czterokrotnie w "generalce" wygrywał Sebastian Vettel.
- Jestem po prostu tak dumny z Maxa, tak dumny z całego zespołu, za to, co przeszliśmy tego roku, co osiągnęliśmy - tłumaczył szef Red Bulla.
Los zabrał Hamiltonowi to, co dał mu w roku 2008
Komentując zdarzenia z tegorocznego GP Abu Zabi, warto przypomnieć, to co działo się podczas GP Brazylii w 2008 roku. Wtedy walka o mistrzostwo toczyła się pomiędzy Lewisem Hamiltonem (McLaren) a Felipe Massą (Ferrari). Bój rozstrzygnął się - podobnie jak w tym roku - dopiero na ostatnim okrążeniu. Wówczas świętujący zespół Massy nie dostrzegł, że Hamilton w końcówce wyścigu wyprzedził Timo Glocka.
Manewr Brytyjczyka pozwolił mu zdobyć pierwszy tytuł mistrza świata. Kierowca Ferrari stracił szansę na końcowy triumf, co gorsza dla niego, miało to miejsce przed własną publicznością w Sao Paulo. Massa już nigdy nie miał podobnej szansy.
W tym roku sytuacja była bardzo analogiczna, jednak szczęście nie sprzyjało Hamiltonowi. Na mecie GP Abu Zabi z tytułu mógł się cieszyć Verstappen.
- To były szalone zawody, a Max wygrał mistrzostwo świata. Nie chodzi tylko o to, a o cały rok - kwitował Horner, nawiązując do niesamowitego sezonu, którego świat F1 dawno nie był świadkiem.
Wygrana Verstappena zapewniła kierowcy pierwszy tytuł mistrza świata. Jego największy rywal - Hamilton, ma na swoim koncie siedem wygranych w klasyfikacji generalnej. W przyszłym roku ponownie stanie przed szansą pobicia rekordu, który dzieli z Michaelem Schumacherem.
Max Verstappen odniósł się do protestu Mercedesa. "To podsumowuje ten sezon" >>
Jeremy Clarkson wyśmiał gwiazdora. Znów to zrobił! >>