Odrzucała zaloty kolegów z kierunku. Teraz wiadomo dlaczego

Kobiety w F1 nie mają łatwo i stanowią zdecydowaną mniejszość. Jeszcze trudniej tym o orientacji homoseksualnej. Jako pierwsza i jedyna coming outu dokonała dotąd Krystina Emmanouilides z Alfy Romeo. Jakie trudności napotyka kobieta w F1?

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Krystina Emmanouilides Instagram / Na zdjęciu: Krystina Emmanouilides
Krystina Emmanouilides to jedyna kobieta ze świata Formuły 1, która powiedziała o swojej orientacji. Pracownica Alfy Romeo stała się przy tym ambasadorką akcji "Racing Pride", która ma zachęcać osoby działające w motorsporcie do nieukrywania swojego prawdziwego oblicza.

W rozmowie z ESPN 30-latka przyznała ostatnio, że padok F1 jest brutalny dla osób o innej orientacji. Zespoły podróżują po całym świecie, sporo czasu spędzają razem i nie brakuje przy tym okazji do żartów. Te często są seksistowskie, stąd też Australijka o greckich korzeniach postanowiła powiedzieć prawdę. Tak, by w jej otoczeniu nie wyśmiewano osób homoseksualnych.

Trudno być kobietą w F1

Emmanouilides chce być dla kobiet przykładem, że warto podjąć pracę w F1. - Wspinam się po tej drabinie i czuję się coraz bardziej komfortowo. Chcę się przy tym upewnić, że swoimi działaniami zapewnię więcej możliwości studentom z różnych środowisk - powiedziała w rozmowie z "ABC News".

Chociaż w padoku F1 kilku mężczyzn dokonało coming outu, to pracownica Alfy Romeo jest jedyną kobietą, która zdecydowała się na taki krok. Wynika to z prostej statystyki - pań w szeregach ekip jest zdecydowanie mniej.

Zdaniem Emmanouilides, na niską reprezentację kobiet w F1 wpływają nie tylko stereotypy, ale też pewne obciążenia, jakie wiążą się z pracą w królowej motorsportu. Podróżując przez wiele tygodni w roku trudno zaplanować ciążę czy skorzystać z urlopu macierzyńskiego. Dlatego, nawet jeśli kobieta ukończy cenione studia z zakresu inżynierii, rozgląda się za bardziej stabilnym rynkiem pracy.

- Jestem w tym szczęśliwym położeniu, że nie mam dzieci. Mogę zostać w F1 tak długo, jak tylko chcę. Nie ma powodu, abym stąd odchodziła. Dla mnie to bardzo ważne. Działać z myślą o innych lesbijkach czy gejach, bo nigdy nie wiadomo, ile potrwa moja przygoda z F1 - stwierdziła Emmanouilides.

Jak dostać się do F1?

Emmanouilides jest obecnie inżynierem Alfy Romeo ds. rozwoju obliczeniowej dynamiki płynów. Nazwa stanowiska jest skomplikowana, ale praca 30-latki sprowadza się do opracowywania oprogramowania, które pomaga w testach aerodynamicznych zespołu F1.

- Korzystamy z danych z toru i tunelu aerodynamicznego. Stale przeprowadzamy wiele kontroli i ulepszeń, aby podnieść jakość symulacji - wytłumaczyła Australijka, z której efektów pracy korzysta m.in. Robert Kubica podczas pobytu w symulatorze Alfy Romeo i planowania poprawek do bolidu.

Pracownica ekipy z Hinwil dorastała na przedmieściach Melbourne. Jak zatem trafiła do Europy i F1? Emmanouilides uczęszczała do szkoły średniej, która jest zlokalizowana w pobliżu toru Albert Park. W marcu wszyscy uczniowie słyszeli ryk silników, wcześniej przez kilka tygodni obserwowali, jak budowany jest obiekt z myślą o GP Australii.

Gdy przyszło jej wybierać dalszą ścieżkę kariery, wybór był prosty - inżynieria mechaniczna. - Przeszukiwałam internet w poszukiwaniu informacji na temat tego, jak dostać się do F1. Okazało się jednak, że nie ma o tym wielu wzmianek. Formuła 1 to ekskluzywny świat - powiedziała Emmanouilides.

Australijka odkryła jedną prawidłowość - najbardziej cenieni inżynierowie w F1 kończyli studia w Wielkiej Brytanii. Dlatego postanowiła aplikować na kilka uczelni i przeprowadzić się do Europy. Ryzyko się opłaciło - do grona swoich studentów przyjął ją Oxford Brookes University.

Podążać za marzeniem

- Nigdy się nie bałam - tak w "ABC News" Emmanouilides opowiedziała o swojej decyzji, by jako nastolatka wyprowadzić się z ojczyzny i samotnie podróżować na drugi koniec świata. Wszystko po to, by studiować kierunek mocno zdominowany przez mężczyzn. Nie miała przy tym gwarancji, że wszystko zakończy się szczęśliwie i otrzyma pracę w F1.

Australijka szybko przekonała się, że choć w Wielkiej Brytanii mówi się tym samym językiem, to kulturowo jest to inny świat. Realia zmusiły ją do szybkiego dojrzewania. Otoczyła się ludźmi, którzy podobnie jak ona, wyprowadzili się od bliskich i porzucili swoje państwa, by studiować na Wyspach.

W połowie drugiego roku studiów Emmanouilides doszła do wniosku, że najprawdopodobniej wybrała zły kierunek. Ostatecznie poradziła sobie z problemami, dołączyła nawet do studenckiej ekipy piłkarskiej. Ważne było też dla niej to, że od początku nie musiała ukrywać swojej orientacji. Zwłaszcza że funkcjonowała głównie w męskim otoczeniu. Na 300 studentów, kobiet było ledwie 5.

- Chodziło o edukowanie innych. Bycie lesbijką w świecie F1 jest dla mnie ważne. Nie chodzi o to, by być na świeczniku. Tylko o pomoc osobom, które są w takiej samej sytuacji jak ja - powiedziała ostatnio w ESPN.

Odrzucała zaloty kolegów z kierunku

Australijka nie ukrywa, że na studiach często była podrywana przez kolegów z kierunku. Dlatego grała w otwarte karty. - Mogę tylko założyć, że dość otwarcie mówiłam o moim homoseksualizmie, przez co faceci puentowali to słowami "ok, nie mamy szans" - powiedziała.

W głowie utkwił jej jeden cytat, autorstwa Brene Brown. Amerykańska profesor stwierdziła, że "dopasowywanie się polega na ocenie sytuacji i stawaniu się tym, kim trzeba być, aby zostać zaakceptowanym". Brown dodawała przy tym, że "przynależność do grupy nie wymaga od nas zmiany tego, kim jesteśmy, wymaga od nas bycia tym, kim jesteśmy".

- Nigdy nie chciałam być traktowana jak mężczyzna. Jednak czułam, że trochę tak jest. Ciężko pracowałam, aby dostać się na ten kierunek studiów. Miałem takie same zainteresowania jak mężczyźni. Żyłam i funkcjonowałam w tym samym miejscu, co oni - stwierdziła pracownica Alfy Romeo.

Gdy w roku 2020 królowa motorsportu ogłosiła kampanię #WeRaceAsOne, która ma promować różnorodność i tolerancję, Australijka ucieszyła się. - Znam ludzi, którzy opuścili F1 z powodu dyskryminacji czy seksizmu. Są też tacy, którzy po latach wrócili do pracy w sportach motorowych i myśleli, że coś się zmieniło. Tymczasem okazało się, że spotykają ich takie same, negatywne, doświadczenia - powiedziała w ESPN.

Po niemal dwóch latach od rozpoczęcia działań F1, pracownica Alfy Romeo mówi jednak, że trzeba podejmować kolejne kroki. - Chciałabym zobaczyć więcej takich akcji F1. To, co widzimy w wyścigowym świecie jest objawem, a nie chorobą. Musimy działać na każdym froncie, aby poprawić sytuację marginalizowanych środowisk. Chodzi nie tylko o sytuację w sporcie, ale w całym społeczeństwie. W ostatnich dwóch latach wykonano sporo pracy, ale zawsze można zrobić więcej - powiedziała w podcaście "Cut to The Race".

Czytaj także:
Przyszłość Lewisa Hamiltona budzi emocje. "Ma się dobrze"
Ferrari w kryzysie. Skandalista na ratunek Włochom?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz, co fanka hokeja zrobiła swoim telefonem!
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×