Lewis Hamilton na ostatnim okrążeniu sezonu 2021 przegrał walkę o tytuł mistrzowski z Maxem Verstappenem, ale wszystko odbyło się w dość szalonych warunkach. Dość powiedzieć, że przez większą część GP Abu Zabi, to kierowca Mercedesa znajdował się na czele stawki Formuły 1 i pewnie zmierzał po ósmą mistrzowską koronę.
Gdyby ostatecznie Hamilton został mistrzem świata, to Mercedes za kluczowy moment sezonu mógłby uznać GP Sao Paulo. Wtedy w bolidzie 37-latka zamontowano nowy, maksymalnie wyżyłowany silnik. Wprawdzie Brytyjczyk otrzymał za nadprogramową wymianę jednostki karę, ale dodatkowa moc pozwoliła mu wyprzedzać rywali niczym tyczki.
Hamilton w kwalifikacjach do GP Sao Paulo był najszybszym kierowcą na torze, ale po ich zakończeniu wykryto nieprawidłowości w tylnym skrzydle jego bolidu. To sprawiło, że reprezentant Mercedesa został wykluczony z rezultatów czasówki. W efekcie do sprintu kwalifikacyjnego musiał ruszać z końca stawki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego wejścia na stadion jeszcze nie widzieliście!
W nowej formule, testowanej w sezonie 2021, Hamilton potrzebował ledwie kilku okrążeń, by awansować z ostatniego na piąte miejsce. Wtedy też media nazwały nowy silnik Mercedesa "rakietą", a konkurencja z Red Bull Racing oskarżała niemiecką ekipę o złamanie regulaminu F1. Ostatecznie jednak niczego nie udowodniono stajni z Brackley.
W niedzielnym wyścigu Hamilton musiał ruszać z dziesiątego miejsca, co było karą za wymianę silnika. Jednak jego "rakieta" szybko pozwoliła mu się przebić na pierwszą pozycję i pokonać Verstappena.
Mercedes nie chciał zdradzać szczegółów i dotąd nie było jasne, co wpłynęło na tak drastyczny skok mocy jednostki napędowej produkowanej w Brixworth. Jednak włoski "Motorsport" dotarł do danych, z których wynika, że maszyna Hamiltona w GP Sao Paulo dysponowała aż 1044 KM. Czyni to z niej najmocniejszy silnik w historii F1.
Niemcy ustawili silnik w agresywnym trybie pracy, generując dodatkowych 18 KM, bez wpływu na niezawodność. Zgromadzone przez nich dane dawały gwarancję, że jednostka będzie w stanie przejechać określony dystans bez ryzyka usterki.
Jak zauważył "Motorsport", w ten sposób Mercedes niejako naprawiał wcześniejsze błędy. Gonienie za osiągami Hondy sprawiło, że silnik niemieckiej firmy drastycznie stracił na żywotności. Valtteri Bottas zakończył sezon 2021 z sześcioma jednostkami na stanie, Lewis Hamilton - z pięcioma.
W Mercedesie uznali, że skoro ich silniki stały się tak delikatne, że nie są w stanie wytrzymać takiej liczby wyścigów, by zmieścić się w limicie trzech maszyn na sezon, to warto będzie je podrasować. Finalnie to jednak nic nie dało, bo Niemcy po raz pierwszy w erze hybrydowej, trwającej od roku 2014, stracili mistrzostwo w klasyfikacji kierowców.
"Motorsport" twierdzi, że Mercedes przegrał ze względu na własną pychę. Jeszcze w roku 2020 zespół pewnie zdobył tytuł mistrzowski, korzystając w całej kampanii z trzech silników. W siedzibie zespołu nikt nie przypuszczał, że Honda, która otrzymywała szereg kar w związku z kolejnymi awariami swoich produktów, tak znacząco podkręci moc i przy tym poprawi niezawodność.
Czytaj także:
Ze świata porno do wyścigów?
Robert Kubica i Daniel Obajtek wyróżnieni