Czasem należy uderzyć o dno, aby się od niego odbić - tę zasadę wyznają w Williamsie. Przed trzema laty zespół o tym czasie znajdował się w ogromnych tarapatach. To wtedy wyszło na jaw, że bolid konstruowany przez Paddy'ego Lowe'a zawiera szereg błędów i szereg części należy konstruować i zamawiać od nowa.
Finał tej historii polscy kibice Formuły 1 dobrze znają. Williams spóźnił się na zimowe testy w Barcelonie, które Robert Kubica nazwał "być może najważniejszymi w swoim życiu". Krakowianin stracił ponad dwa dni jazdy, co naznaczyło jego powrót do F1.
Kilka miesięcy później ekipa z Grove musiała ratować się przed bankructwem i uratowały ją finanse Nicholasa Latifiego, który zajął miejsce Polaka w F1 w sezonie 2020. Ratunkiem dla Williamsa okazała się zmiana właściciela. Późnym latem firmę sprzedano amerykańskiemu funduszowi - Dorilton Capital.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten to ma życie! Majdan pochwalił się zdjęciami z Tajlandii
Amerykanie zarządzają Williamsem od ponad roku. Efekt jest taki, że na krótko przed startem sezonu 2022 w zespole nikt nie musi martwić się brakami w kasie. - Posiadanie bezpieczeństwa finansowe stanowi wartość dodaną dla ekipy - zapewnił Jost Capito, cytowany przez gpfans.com.
- Teraz rozwój bolidów jest ograniczony przez limit wydatków w F1. Wcześniej w przeszłości Williamsa było tak, że prace rozwojowe były ograniczane przez dostępny budżet. To już jednak nie stanowi problemu, a ponieważ limit kosztów jest dla wszystkich taki sam w F1, to czeka nas bardziej wyrównana stawka - dodał szef Williamsa.
Postęp w Williamsie był widoczny już w sezonie 2021, który brytyjski zespół ukończył na ósmym miejscu w klasyfikacji konstruktorów i 23 punktów. - Łatwiej nam opracować bolid, gdy mamy na to odpowiednie środki finansowe. Łatwiej dzięki temu też go rozwijać. Nie ma już sytuacji, że mamy tylko jeden "strzał" i wyjdzie albo nie wyjdzie - podsumował Capito.
Czytaj także:
Lewis Hamilton musi przerwać milczenie
Formuła 1 jest skorumpowana? Jednoznaczna odpowiedź