Rosjanie pozwą F1? W tle grube miliony

Formuła 1 wypowiedziała umowę na organizację GP Rosji, rezygnując rocznie z ok. 55 mln dolarów. Jednak rosyjscy promotorzy wyścigu F1 nie są zadowoleni z tej decyzji. Nie wykluczają nawet skierowania sprawy do sądu.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
wyścig F1 o GP Rosji Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 o GP Rosji
Formuła 1 posiadała umowę na organizację GP Rosji aż do końca sezonu 2025, ale rozkaz Władimira Putina o zaatakowaniu Ukrainy zmienił sytuację. Królowa motorsportu nie wyobrażała sobie współpracy z państwem, które wszczęło wojnę i doprowadziło do śmierci setek niewinnych osób. Dlatego najpierw odwołano tegoroczny wyścig F1 w Soczi, a następnie wypowiedziano kontrakt na kolejne lata.

Decyzja F1 zszokowała Rosjan, którzy nie byli przygotowani na taki obrót spraw. - Współpracujemy z FIA i F1 od dłuższego czasu. Wciąż dyskutujemy o obecnej sytuacji, o tym jak wyjść z niej bez powodowania poważnego kryzysu - powiedział Match TV Aleksiej Titow, szef Rosgonki, firmy odpowiedzialnej za organizację GP Rosji.

- Informacja o wypowiedzeniu umowy? Dostaliśmy ją dziesięć godzin przed publicznym komunikatem w tej sprawie. To było jednostronne działanie F1. Nasze stanowisko nawet nie zostało uwzględnione - dodał Titow.

ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta

Królowa motorsportu mogła dotąd liczyć na ok. 55 mln dolarów rocznie od organizatorów GP Rosji. W obliczu inwazji na Ukrainę i bombardowania ukraińskich miast, pieniądze zeszły na dalszy plan. Jednak sami Rosjanie nie wykluczają pozwania F1 w związku z zerwaniem współpracy.

- Kontynuujemy nasze działania i ujawnianie szczegółów byłoby teraz nieodpowiednie. Mogę tylko zdradzić, że początkowo porozumienie zakładało zakończenie współpracy z powodu siły wyższej. Aż potem przerodziło się to w jednostronne oświadczenie o zerwaniu relacji. Nasze dalsze kroki prawne wymagają teraz dodatkowej analizy. To nie będzie łatwe zadanie, ale wykonamy je - zapewnił Titow.

Zdaniem Rosjan, wojna w Ukrainie nie jest powodem do tego, by zrywać współpracę, bo obecnie w Soczi nie są prowadzone żadne działania zbrojne i rejon toru jest bezpieczny. - Nie ma sensu teraz omawiać szczegółów. Dążymy do tego, by finał sprawy był dla nas pozytywny. W naszym rozumieniu, zachowanie F1 nie jest do końca poprawne - dodał szef firmy organizującej GP Rosji.

Co ciekawe, Rosjanie wpłacili już część opłaty licencyjnej za prawa do wyścigu F1 w roku 2022. Teraz zamierzają odzyskać tę kwotę. - Będziemy rozmawiać o zwrocie tych pieniędzy. Formuła 1 musi nam je oddać, czy się jej to podoba, czy nie - powiedział stanowczo Titow.

Równocześnie firma Rosgonki zapewnia, że zwróci wszystkim kibicom pieniądze za tegoroczne bilety GP Rosji. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że spora część płatności została wykonana z użyciem kart Visa i MasterCard, a obie firmy zawiesiły działalność w Rosji, potępiając inwazję tego kraju na Ukrainę. Dodatkowo część zagranicznych kibiców dokonała opłat w obcej walucie, a wojna wszczęta przez Władimira Putina doprowadziła do rekordowego spadku wartości rubla.

Odwołanie GP Rosji poparły wszystkie zespoły F1, które równocześnie potępiły inwazję tego państwa na Ukrainę. - Szkoda mi rosyjskiej publiczności, bo część z nich naprawdę lubi F1 i być może w ogóle nie interesuje się polityką. Jednak my, jako społeczeństwo F1, nie możemy stać i tylko patrzeć. Rosja może być atrakcyjnym miejscem do ścigania z punktu widzenia komercyjnego, ale w obliczu wojny musimy stanowczo powiedzieć "dość" - powiedział "The Independent" Toto Wolff, szef Mercedesa.

Czytaj także:
Sankcje dla rosyjskich sportowców. "Płacą wysoką cenę za wojnę Putina"
Wyrzucony Rosjanin przechodzi do kontrataku

Czy Rosjanie odważą się pozwać F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×