Formuła 1 nie pojedzie w Rosji. Nie straci na tym finansowo

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 o GP Rosji
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 o GP Rosji

Ok. 55 mln dolarów rocznie wpłacali Rosjanie za prawa do organizacji wyścigu F1. Po tym jak GP Rosji odwołano z powodu wojny na Ukrainie, królowa motorsportu nie musi jednak stracić finansowo. Znalezienie nowego gospodarza Grand Prix będzie łatwe.

Na mocy ostatniego kontraktu, promotorzy GP Rosji wpłacali do budżetu Formuły 1 ok. 55 mln dolarów rocznie. To stawka znacznie wyższa od tych, jakie obowiązują organizatorów wyścigów F1 w Europie. Dlatego też Bernie Ecclestone nie widział przeszkód, gdy przed niemal dekadą dogadywał się z Władimirem Putinem ws. zawodów w Soczi. Więcej za prawa do organizacji Grand Prix płacą tylko kraje Bliskiego Wschodu.

Piątkowa decyzja F1, by nie organizować wyścigu w Soczi ze względu na wojnę na Ukrainie wywołaną przez Rosję, nie musi wcale oznaczać strat finansowych dla królowej motorsportu. GP Rosji miało dojść do skutku 25 września, a zatem szefowie F1 mają sporo czasu, by znaleźć zastępstwo.

Jeszcze przed odwołaniem imprezy, pojawiały się informacje, że miejsce Rosji w kalendarzu gotowe są zająć Turcja i Katar. Najnowsze ustalenia "Sportsmail" są takie, że zgłosili się kolejni chętni. Swoją ofertę szefom F1 złożyły Bahrajn i Arabia Saudyjska. Władze tamtych państw są gotowe zorganizować drugi wyścig w sezonie 2022.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: syn gwiazdy NBA skradł show!

To właśnie w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej w drugiej połowie marca rozpocznie się nowy sezon F1. We wrześniu kierowcy mogliby się zatem pojawić w jednym z tych krajów ponownie. Atutem pierwszego z nich jest to, że tor Sakhir ma dwie różne nitki wyścigowe, więc rywalizacja mogłaby wyglądać nieco inaczej.

Formuła 1 doskonale wie, że zainteresowanych organizacją wyścigów jest więcej niż miejsc w kalendarzu, dlatego nie rozpacza po odwołaniu GP Rosji. - Patrząc na sytuację w Rosji, mogę tylko powiedzieć, że w ostatnich latach często udowadnialiśmy, że potrafimy być elastyczni. Nie mamy problemu ze znalezieniem rozwiązania - powiedział Sky Sports Stefano Domenicali, szef F1.

- Ze względu na wielki sukces i rozwój F1, zainteresowanie jest spore. Toczy się wiele rozmów ws. nowych wyścigów. Musimy regularnie dokonywać wyborów dotyczących strategicznych rynków, na których powinniśmy być jako F1. Jesteśmy nawet w stanie jeszcze rozszerzyć kalendarz mistrzostw świata - dodał Domenicali.

Obecny sezon F1 ma być rekordowo długi. Kalendarz składa się z 23 wyścigów. Po odwołaniu GP Rosji ta liczba zmalała do 22, ale kwestią czasu jest znalezienie zastępstwa dla imprezy w Soczi.

Czytaj także:
Żenujące słowa byłego szefa F1. Stanął w obronie Władimira Putina
Putin wezwał do siebie oligarchę. I pozbawił go marzeń

Komentarze (0)