Arabia Saudyjska z rozmachem weszła do Formuły 1. Gdy w grudniu 2021 roku kierowcy po raz pierwszy rywalizowali w Dżuddzie, tor uliczny miejscami przypominał jeszcze plac budowy. Wynikało to z faktu, że Saudyjczycy toczyli walkę z czasem i robili wszystko, by zakończyć prace budowlane przed pierwszym wyścigiem F1 w historii tego kraju.
W Dżuddzie stworzono najszybszy w kalendarzu F1 tor, ale równocześnie niezwykle niebezpieczny. Kierowcy zdecydowaną większość okrążenia pokonują z gazem wciśniętym w podłogę. Uliczna natura obiektu sprawia, że z każdej strony jest on obudowany barierami ochronnymi, przez co widoczność jest niezwykle kiepska.
Chociaż po krytycznych uwagach niektórych kierowców organizatorzy GP Arabii Saudyjskiej przemodelowali kilka zakrętów, to czwartkowa inspekcja toru pokazała, że z punktu widzenia bezpieczeństwa, nie zmieniło to znacząco sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi
- Nie wiem, czy te zmiany są znaczące dla bezpieczeństwa. Wszystko zależy od ruchu na torze, ale też i od kierowców. Nie sądzę jednak, aby te modyfikacje znacząco zmieniły realia. Poszliśmy w dobrą stronę, ale to nie wystarczy. Zwłaszcza ostatnia część toru jest problematyczna - powiedział Charles Leclerc, cytowany przez racefans.net.
Zdaniem kierowcy Ferrari, problemy z widocznością pojawiają się przede wszystkim w pierwszym sektorze. Jeśli któryś kierowca będzie miał tam wypadek, kolejny może nie zareagować na czas, bo najzwyczajniej w świecie nie dostrzeże tego.
- Te zmiany są minimalne - przyznał z kolei Mick Schumacher, który sam rozbił się w zeszłorocznym GP Arabii Saudyjskiej.
- Niektóre z zakrętów można byłoby po prostu zamienić w proste. Byłoby nam łatwiej. Ten tor pewnie będzie się zmieniać z czasem, czekają go dalsze ewolucje - dodał kierowca Haasa.
Arabia Saudyjska optowała za tym, aby organizować wyścig F1 w marcowym terminie. Jako że od grudnia minęło niewiele czasu, to organizatorzy zawodów w Dżuddzie nie mogli też sobie pozwolić na drastyczną przebudowę. - Co z tego, że przesunięto ścianę w jednym czy drugim miejscu, skoro linia jazdy jest nadal bardzo blisko. Widoczność wcale się nie poprawiła - ocenił Carlos Sainz, drugi z kierowców Ferrari.
- Ta sytuacja pokazuje, że musimy zacieśnić relacje z FIA, bo spodziewaliśmy się zmian w pozytywnym kierunku. Moim zdaniem, jest niewiele lepiej niż było. Poprawa bezpieczeństwa jest minimalna, wręcz marginalna - podsumował Sainz.
Czytaj także:
Mercedes blefuje? Możliwy szybki powrót do formy
Te słowa naprawdę padły. Rosyjski minister sportu grzmi