Sebastian Vettel już zdrowy, ale z problemami. Zapłaci wysoką cenę za chorobę

Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Sebastian Vettel po dwóch tygodniach uporał się z COVID-19. Niemiec otrzymał zgodę na występ w GP Australii, ale czeka go trudne zadanie. Ominięcie dwóch wyścigów F1 sprawia, że kierowca Aston Martina jest dwa kroki za rywalami.

Aston Martin nie najlepiej wszedł w nowy sezon Formuły 1. Dość powiedzieć, że po dwóch wyścigach ekipa z Silverstone nie ma ani jednego punktu. Na dodatek w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej nie oglądaliśmy w akcji Sebastiana Vettela, który zachorował na COVID-19 i miał dość poważne objawy. Na szczęście czterokrotny mistrz świata F1 jest już zdrowy i otrzymał zgodę na występ w GP Australii.

Vettel w Melbourne będzie stać na straconej pozycji. Nie tylko ze względu na słabą formę Aston Martina, ale też będzie mu brakować doświadczeń i wiedzy o nowych bolidach F1. Jego rywale pod tym względem znajdują się w znacznie lepszej sytuacji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!

- Będzie mu brakować tych dwóch wyścigów, więc na pewno zacznie z tyłu względem innych. Jednak to bardzo uzdolniony i utalentowany kierowca, więc wierzę, że sobie poradzi. Będzie musiał jednak kopać głęboko, aby sobie z tym poradzić - powiedział Nico Hulkenberg w rozmowie z racingnews365.com.

To właśnie Hulkenberg, jako rezerwowy kierowca Aston Martina, zastępował Vettela na starcie sezonu 2022. Niemiec wcześniej nie miał okazji pracować przy nowym bolidzie AMR22 i odbył mocno ograniczoną liczbę sesji w symulatorze. Zespół mocniej skupiał się bowiem m.in. na uwagach Vettela ws. rozwoju maszyny.

- Pozytywny wynik testu u Vettela pojawił się w najgorszym możliwym momencie. Nie mieliśmy żadnych informacji zwrotnych od kierowcy, a potem musieliśmy go dodatkowo wymienić i postawić na kogoś innego. Nie mamy teraz punktu odniesienia Sebastiana, co jest niebezpieczne - ocenił Mike Krack, szef Aston Martina.

- Nico też nie miał łatwego zadania. Nie dość, że na ostatnią chwilę wskoczył do bolidu F1, to jeszcze nie miał punktu odniesienia. Nie brał udziału w zimowych testach, więc musiał działać po omacku - podsumował Krack.

Czytaj także:
Wyścig zbrojeń w F1. Zespoły muszą liczyć pieniądze
Charles Leclerc gotów walczyć o tytuł

Źródło artykułu: