Formuła 1 pracowała nad GP Miami od długiego czasu. Szefowie królowej motorsportu chcieli skorzystać z boomu na dyscyplinę w Stanach Zjednoczonych, a wybór Florydy był nieprzypadkowy. Ten stan od pewnego czasu mocno się rozwija i przyciąga miliarderów, którzy kupują tam kolejne nieruchomości i prywatne wyspy, wypoczywając na licznych plażach.
Jednak mieszkańcy storpedowali pomysł F1, by rywalizacja odbywała się w centrum miasta, w jego najbardziej ekskluzywnej części. Aktywiści z lokalnej społeczności narzekali m.in. na konieczność zamknięcia dróg i hałas generowany przez bolidy.
Ostatecznie GP Miami dojdzie do skutku, ale na torze wybudowanym wokół Hard Rock Stadium i kortów, na których ostatnio sukces odniosła Iga Świątek, zwyciężając prestiżowy turniej WTA Miami. Kompleks sportowy, z którego korzystają zawodnicy klubu futbolowego Miami Dolphins i tenisiści, zlokalizowany jest z dala od centrum, w mniej prestiżowym Miami Gardens.
ZOBACZ WIDEO: Piękna miss Euro wbiła szpilkę gwiazdorowi Szwecji
Budowa toru wokół Hard Rock Stadium ciągle trwa, ale na nieco ponad miesiąc przed wyścigiem F1 w "słonecznym stanie", królowa motorsportu postanowiła zaprezentować specjalny film. Możemy na nim dostrzec, jak wyglądać będzie nitka wyścigowa. Należy przy tym docenić projektantów, bo chociaż mieli oni mocno ograniczoną przestrzeń, to całość robi wrażenie. Za sukces finansowy wydarzenia odpowiada miliarder Steve Ross, do którego należą tereny wokół obiektu sportowego w Miami Gardens.
GP Miami to tylko jedno z działań mających na celu promocję F1 w Stanach Zjednoczonych. W ubiegłym tygodniu potwierdzono, że od roku 2023 w kalendarzu znajdować się będzie GP Las Vegas. Wyścig odbywać się będzie w najbardziej prestiżowej części miasta - Las Vegas Strip. W tym przypadku mieszkańcy nie rzucali bowiem kłód pod nogi szefom F1. Trudno się zresztą dziwić, bo władze stanu Nevada szacują, że zawody wygenerują przychód dla lokalnej społeczności rzędu ponad 1 mld dolarów.
Czytaj także:
Znany komentator w nowej roli. Razem z Adamem Małyszem!
Nie martwi się o moralność F1. Wskazuje na to, co robią Niemcy