W tym artykule dowiesz się o:
22 listopada 2018 roku
Ta data zapisze się w historii polskiego motorsportu, bo właśnie wtedy Williams zorganizował konferencję prasową, na której poinformował o pozyskaniu Roberta Kubicy na sezon 2019. Polak miał wrócić do regularnego ścigania w F1 po ponad ośmioletniej przerwie. Do tego partnerem ekipy został Orlen.
Podczas gdy wielu ekspertów gratulowało Kubicy sukcesu, on sam podchodził do tego na chłodno. - Teraz czeka mnie najtrudniejszy etap mojej podróży - zapowiadał, bo miał świadomość, że oswojenie się z samochodem F1 po tylu latach przerwy nie będzie zadaniem łatwym.
Wtedy jednak nie wiedział, że Williams nie pomoże mu z tym oswajaniem, a kolejne miesiące okażą się drogą przez mękę.
Luty - nieudane testy zimowe
- To miały być najważniejsze testy w moim życiu - powiedział Kubica o zimowych jazdach w Barcelonie, na które Williams kompletnie się nie przygotował. Problemy ze złożeniem samochodu sprawiły, że przez ponad dwa dni obaj kierowcy brytyjskiej ekipy mogli się tylko przyglądać jak jeżdżą inni.
Podczas gdy cała stawka spędził na torze w Barcelonie osiem dni, Kubicy i Russellowi musiało wystarczyć nieco ponad pięć. Do tego ze względu na brak części, ostatni dzień testowy polegał głównie na trenowaniu... pit-stopów.
ZOBACZ WIDEO: F1. Daniel Obajtek zachwycony ze współpracy z Kubicą. "Sama sprzedaż detaliczna wzrosła o 400 milionów złotych!"
Jakby tego było mało, Williams posiadał kilka nielegalnych rzeczy w swoim samochodzie, przez co jeszcze przed GP Australii musiał przebudować swój model. Zrobił w ten sposób kolejny krok w tył.
Marzec - brak części zamiennych
Kubica udawał się na GP Australii ze świadomością, że zespół będzie znacząco odstawać od stawki. Williams miał robić w Melbourne to, co inni robili kilka tygodni wcześniej w Barcelonie - testować. Jak się później okazało, sesje treningowe w roku 2019 posłużą Brytyjczykom głównie do testów.
Dość powiedzieć, że w Australii zespół nie miał też części zapasowych. Gdy Kubica po najechaniu na krawężniki uszkodził podłogę, została ona naprawiona w sposób doraźny i z takiej musiał korzystać jeszcze dłuższą chwilę. To samo dotyczyło przedniego skrzydła.
Do tego zespół poprosił Kubicę, by w miarę możliwości... nie najeżdżał na tarki i krawężniki.
Kwiecień - pierwszy poważny wypadek
Podczas gdy wielu ekspertów uważało, że Kubica nie przejedzie poprawnie pierwszego okrążenia w wyścigu F1, bo nie odnajdzie się w gąszczu samochodów, o tyle od początku roku był to jeden z atutów 34-latka.
Jednak podczas GP Azerbejdżanu Kubica zaliczył pierwszy poważny wypadek, kompletnie rozbijając swój samochód w kwalifikacjach. Miał to szczęście, że był to pierwszy wyścig sezonu, podczas którego Williams w końcu miał zapasowe podwozie. Inaczej, nie wystąpiłby w Baku.
Czytaj także: Rafał Sonik chwali zmiany w Rajdzie Dakar Wtedy też Kubica dostał kuriozalną karę za przedwczesne opuszczenie garażu w związku ze startem z pit-lane. Mechanicy wypuścili go o 10 minut za wcześnie.
Maj - najlepszy wyścig sezonu i faworyzowanie Russella
GP Monako było testem Kubicy. Polak udowodnił, że na ciasnym torze ulicznym jest w stanie skręcać i w żadnym stopniu nie przeszkadzają mu ograniczenia fizyczne. Gdy wydajność samochodu zeszła na dalszy plan na takim obiekcie, Kubica był w stanie odjechać najlepszy wyścig w sezonie.
Pech chciał, że przy okazji neutralizacji spowodowanej wypadkiem jednego z kierowców, Williams priorytet nadał George'owi Russellowi. To Brytyjczyk został wezwany jako pierwszy na pit-stop, co kosztowało Kubicę spadnięcie niemal na koniec stawki.
Czerwiec - pierwszy raz przed Russellem
W GP Francji polscy kibice przeżyli miły moment. Po raz pierwszy w sezonie Kubica dojechał do mety przed Russellem. Miał przy tym nieco szczęścia, bo 21-latek musiał w końcówce wyścigu zjechać na dodatkowy pit-stop w związku z zepsutym przednim skrzydłem.
Lipiec - pierwszy i jedyny (?) punkt
GP Niemiec było niezwykle chaotyczne ze względu na padający deszcz i znów Kubica przeszedł pozytywnie test. Na mokrej nawierzchni wielu kierowców wypadało z toru, a on nie popełnił ani jednego błędu. Dojechał do mety na 12. pozycji, a gdy chwilę później zdyskwalifikowano reprezentantów Alfy Romeo, to przesunął się na 10. miejsce i zdobył jedyny, ale jakże upragniony punkt.
Kubica ustanowił przy tym nowy rekord, bo zapunktował w F1 po ponad ośmiu latach przerwy. Osiągnięcie Luciena Bianchiego poprawił o niemal rok.
Sierpień - domowe Grand Prix na Węgrzech
Ok. 50 tys. Polaków ruszyło na początku sierpnia na Węgry, by wspierać Roberta Kubicę na Hungaroringu. Polak przez cztery dni mógł się czuć jakby brał udział w GP Polski. Nazwisko "Kubica" dało się słyszeć co chwilę, a tor pod Budapesztem został zalany biało-czerwonymi flagami.
Niestety, akurat na Węgrzech Kubica pojechał jeden ze słabszych wyścigów w tym roku, co było spowodowane fatalnym prowadzeniem się Williamsa. - Dziękuję kibicom, bo oni osłodzili mi nieco ten weekend - komentował później Kubica.
Wrzesień - czas decyzji
Niepowodzenia i narastająca frustracja doprowadziły do tego, że pod koniec września Kubica oświadczył, że nie jest zainteresowany dalszymi startami w Williamsie w sezonie 2020. Jego decyzję przyjęto z zaskoczeniem, bo w padoku F1 oceniano, że krakowianin do końca będzie się starać o pozostanie w zespole. Williams jawił się bowiem jako jego jedyna szansa.
W momencie podejmowania decyzji Kubica miał świadomość, iż oznacza to najprawdopodobniej rozstanie z F1 po ledwie roku. Biorąc jednak pod uwagę chęć zakontraktowania Nicholasa Latifiego przez Williamsa, nie wziął udziału w licytacji o miejsce w ekipie.
Październik - wypadek w Japonii i konflikt z zespołem
W kwalifikacjach do GP Japonii krakowianin zaliczył kolejny fatalny wypadek. Było to efektem działań zespołu, który po piątkowych treningach zdecydował się nie zakładać mu nowego przedniego skrzydła w samochodzie, choć Kubica chwalił jego zachowanie.
Wtedy padły słynne słowa Kubicy, że "pewne granice zostały przekroczone" i "zostało 20 sesji do końca roku". Decyzję w tej sprawie miała podjąć Claire Williams, która nie poleciała z zespołem do Japonii, co też Kubica wytknął w jednej z wypowiedzi. To tylko pokazało, że napięcie między zespołem a kierowcą rośnie.
Listopad - w oczekiwaniu na ostatni wyścig Przed Kubicą już tylko jeden występ w barwach Williamsa - GP Abu Zabi. Polski kierowca, podobnie jak i jego kibice, odliczają już z niecierpliwością do 1 grudnia. Wtedy zakończy się bowiem dość bolesny okres w jego karierze.
Bo chociaż Williams dał Kubicy miejsce w fotelu na sezon 2019, to tak naprawdę nigdy nie pozwolił mu na podjęcie walki z rywalami i ściganie się. Krakowianin zwracał na to uwagę kilkukrotnie - po raz ostatni w F1 ścigał się w roku 2010.