[tag=8142]
Tiger Woods[/tag] może mówić o wielkim szczęściu, że żyje. Słynny golfista niedawno miał wypadek samochodowy, w którym doznał licznych złamań. Jego auto przejechało przez dwa pasy, uderzyło w drzewa, a następnie kilkukrotnie dachowało.
Szybko ustalono, że Amerykanin nie był pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Dlaczego więc nagle stracił panowanie nad pojazdem? Miejsce zdarzenia zbadali eksperci, którzy mają swoją teorię.
Wiadomo, że Woods zaczął hamować, ale zdecydowanie za późno. Jonathan Cherney, który jest sądowym ekspertem ds. wypadków samochodowych, uważa, że 45-latek mógł zasnąć.
- Dla mnie to klasyczny przypadek zaśnięcia za kierownicą. Zjechał z drogi tak, jakby był nieprzytomny. Ocknął się dopiero w momencie, gdy znalazł się poza ulicą i wtedy uruchomił hamulec. Nie ma dowodów na to, że w ogóle sterował kierownicą - mówi Cherney.
Inny ekspert Alex Villanueva zauważa, że na miejscu zdarzenia nie ma żadnych śladów, które wskazywałyby, że auto Woodsa wpadło w poślizg. Z kolei Rami Hashis dodaje, że sportowiec późno zareagował. Jest także pewny, że nie jechał z nadmierną prędkością, bo gdyby tak było, to dziś by nie żył.
Tiger Woods pomimo licznych złamań wierzy, że za kilka miesięcy wróci do pełnej sprawności i znowu będzie startować w turniejach golfowych. Amerykańskie media już wcześniej informowały, że ma zmiażdżone kości obu podudzi, złożone złamanie prawej kości piszczelowej oraz strzałkowej i złamaną kostkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Połamał hokejowy kij na głowie rywala
Wstrząsające słowa znanego golfisty. Mówili o Tigerze Woodsie jak o zmarłym >>
Nowe wieści ws. wypadku Tigera Woodsa. "Miał dużo szczęścia, że wyszedł z tego żywy" >>