Tak długo nie grali jeszcze nigdy. Skończyli o 1:00 w nocy

Getty Images / Na zdjęciu: hokeiści Minnesota Wild
Getty Images / Na zdjęciu: hokeiści Minnesota Wild

O godzinie 1 w nocy miejscowego czasu zakończył się najdłuższy mecz pierwszego dnia fazy play-off NHL. Zwycięski zespół tak długo nie grał nigdy w swojej historii.

W tym artykule dowiesz się o:

Punktualnie o 1:00 napastnik Minnesota Wild Ryan Hartman dostał krążek odbity od jego kolegi klubowego Sama Steela i pokonał stojącego w bramce Dallas Stars Jake'a Oettingera, dając "Dzikim" zwycięstwo 3:2 w meczu otwarcia serii między drużynami z miejsc 2. (Stars) i 3. (Wild) w dywizji centralnej w sezonie zasadniczym.

Była to 13. minuta drugiej dogrywki, a więc 93. całego spotkania. Mecz zakończył się 4 godziny i 10 minut po rozpoczęciu, a 92 minuty i 20 sekund gry oznacza najdłuższe spotkanie w historii klubu Wild.

Obrońca ekipy z St. Paul Matt Dumba był na lodzie przez 38 minut i 31 sekund, także ustanawiając klubowy rekord długości występu w jednym spotkaniu, a bramkarz Filip Gustavsson w swoim debiucie w play-off NHL obronił najwięcej w historii "Dzikich", bo 51 strzałów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podnosiła sztangę i nagle upadła. Przerażające wideo

Hartman powiedział po meczu, że on i jego koledzy przed drugą dogrywką posilali się bananami i kanapkami z dżemem oraz masłem orzechowym, a pomógł także "Red Bull o 0:30 w nocy".

Przed meczem dużo było spekulacji czy w bramce zagra mający za sobą świetny sezon zasadniczy Gustavsson, czy najbardziej doświadczony w fazie play-off z obecnie występujących w NHL bramkarzy Marc-André Fleury. Trener Dean Evason postawił na tego pierwszego i się nie zawiódł.

Gustavsson wypadł znacznie lepiej niż Fleury 16 lat temu w swoim debiucie w play-off w barwach Pittsburgh Penguins przeciwko Ottawa Senators, gdy w pierwszych minutach był bardzo zestresowany, a meczu nie dokończył, bo wpuścił 6 goli i został zmieniony.

Szwed ostatniej nocy i ostatniego poranka polskiego czasu zatrzymał łącznie wszystkie 38 strzałów w trzeciej tercji i obu dogrywkach. Jego drużyna również dzięki niemu przetrwała dwa osłabienia w dogrywkach. To drugie zakończyło się nieco ponad minutę przed decydującym golem.

Wygranej nie byłoby jednak także bez innego debiutanta. 20-letni Brock Faber po zakończeniu sezonu w uniwersyteckiej lidze NCAA zdążył zagrać w 2 meczach sezonu zasadniczego, a tej nocy po raz pierwszy grał w play-off. W drugiej dogrywce niesamowitą interwencją uratował zespół od straty gola, gdy rzucając się na lód kijem podbił krążek przy strzale Masona Marchmenta, przekonanego, że uderza już do pustej bramki.

Przed dogrywką gole dla gości zdobyli Kiriłł Kaprizow i Steel. Ekipa Wild dzięki wyjazdowemu zwycięstwu przejęła przewagę własnej tafli i objęła prowadzenie przed 2. spotkaniem serii, które odbędzie się w nocy ze środy na czwartek także w Dallas.

Ten mecz nie był jedynym kończonym tej nocy dogrywką. Także goście wygrali po dogrywce w Edmonton. Zespół Los Angeles Kings zwyciężył tam 4:3 z miejscowymi Oilers, choć przegrywał już 0:2 i 1:3, a Anže Kopitar doprowadził do dogrywki golem strzelonym na 17 sekund przed końcem trzeciej tercji w grze 6 na 4 w polu po karze dla rywali i wycofaniu bramkarza przez Kings.

Słoweniec asystował też przy pozostałych 3 golach swojej drużyny. Zwycięskie trafienie w przewadze zanotował Alex Iafallo. Najskuteczniejszy gracz sezonu zasadniczego Connor McDavid, który kończył te rozgrywki z 16 meczami z rzędu ze zdobytym punktem, tym razem nie punktował dla Oilers.

W dwóch rozegranych tej nocy meczach konferencji wschodniej zwyciężali za to gospodarze. Carolina Hurricanes pokonali New York Islanders 2:1 po golach Sebastiana Aho i Stefana Noesena, a pozbawiony swojego kapitana Patrice'a Bergerona najlepszy w rozgrywkach zasadniczych zespół Boston Bruins wygrał 3:1 z Florida Panthers. Bramki zdobyli: David Pastrňák, Brad Marchand i Jake DeBrusk. Tuż przed meczem zapadła ostateczna decyzja, że Bergeron nie zagra z powodu choroby.

Czytaj także:
Profesor Filipiak nie gryzł się w język. "Nie było ani jednej kontroli"
Cztery gole i kawałek niezłego hokeja w wykonaniu Biało-Czerwonych

Komentarze (0)