Energa Stoczniowiec Gdańsk pokonała TKH Nestę Toruń 11:3. Pierwsza bramka w tym spotkaniu padła jednak dopiero w 27 minucie. Chwilę później miała miejsce bójka, po której usuniętych zostało z lodowiska aż sześciu hokeistów. - W meczu w Gdańsku hokej grało się 20 minut. W drugiej tercji została sprowokowana ogromna bójka i to, co po gwizdku zrobił Marek Wróbel, to ogromy skandal. Złamał on szczękę Rafałowi Cychowskiemu. To był atak kijem oburącz. Sędzia nie dał za to kary meczu. Uważam, że ten zawodnik powinien zostać zdyskwalifikowany co najmniej do końca sezonu. To nie jest pierwsze wykroczenie tego zawodnika. Co dziwne, po tej bójce część zawodników Stoczniowca wyjechała na lód i nie dostali za to żadnej kary. Jest to kolejny numer, który miał miejsce. Ja trzymałem zawodników. Od nas było ich pięciu, tam było co najmniej ośmiu. Co dziwne, po tej bójce to Toruń został ukarany. Bramkarz, który rozdzielał zawodników, chłopak, który ma 17 lat i w ogóle nie wszedł w walkę, został ukarany karą podwójną. W osłabieniu dostaliśmy dwie bramki. Dla Michała Wąsika był to drugi mecz w lidze. Zmieniłem go na drugiego bramkarza, potem skończył się hokej, skończyła się gra. Trudno więcej mówić - powiedział po meczu Tomasz Rutkowski, trener toruńskiego klubu.
Oskarżenie, że na bójkę wyszli dodatkowi hokeiści Energi Stoczniowca, dementuje Andrzej Słowakiewicz. - Po pierwsze chciałem powiedzieć, że nikt nie wyszedł z drużyny Stoczniowca na lód. Można to sprawdzić na wideo. Cała sytuacja, to jest sprawa sędziego. Był on na lodzie, my z nim nie rozmawialiśmy, to on podejmował decyzję - skomentował szkoleniowiec gdańskiej drużyny.
Słowakiewicz jest zadowolony z tego, że jego podopieczni spisali się dobrze w meczu z Toruniem. - Jeśli chodzi o mecz, to po meczach, w których byliśmy różnie potraktowani na Śląsku, co wiemy po analizie wideo, rozmawialiśmy z chłopakami. Od pierwszej minuty byli oni zdenerwowani. Później padła pierwsza, druga, trzecia bramka i złapali rytm, dobrze grali. Nie ukrywam, że Toruń też dużo strzelał, ale Przemek Odrobny wyłapał to, co miał wyłapać i wynik skończył się tak, jak się skończył. Najważniejsze, że weszliśmy w rytm drugiej rundy z wygranym meczem i możemy spokojnie jechać na wyjazd, gdzie będziemy grali trzy mecze w Oświęcimiu, Sanoku i Krynicy. Po takim meczu, jak w piątek, możemy jechać spokojnie na mecze - dodał zadowolony ze zwycięstwa Andrzej Słowakiewicz.
Czy hokeiści TKH nie prowokowali gdańszczan? - Czy nie widzieliście, że po gwizdku Wróbel podjechał do Cychowskiego i złamał mu szczękę? - zwrócił się trener toruńskiego klubu do dziennikarzy. - Od tego się wszystko zaczęło. Prowokował bramkarz? To chyba byłem na innym meczu - wyraźnie oburzył się Rutkowski.
Poza sytuacjami na boisku, Rutkowskiego martwiła także sytuacja kadrowa TKH. - Dzisiaj przyjechaliśmy w 15 zawodników. Rano zastanawiałem się, czy w ogóle jechać na mecz. 17-letni bramkarz, który wyszedł od początku miał 38 stopni gorączki. Plaskiewicz również jest chory. Mamy łącznie dziewięciu chorych zawodników. Kubat przyjechał do Gdańska przed samym meczem i również grał z 38-stopniową gorączką. Wyrzucono mi trzech podstawowych zawodników i zostałem z dwoma parami obrońców i dziewięcioma napastnikami, z czego trzech, którzy dotychczas nie grali żadnego meczu - wylicza Rutkowski. - Co moi zawodnicy mogli zrobić? W pierwszym osłabieniu po bójce padły dwie bramki i było 2:0. Bramkarza trzeba było zmienić i wyszedł chłopak, który nie grał jeszcze nigdy w lidze. To jest po meczu. Pierwsza tercja zakończyła się wynikiem 0:0, druga 8:1, trzecia 3:2, czyli były one wyrównane. Mecz się skończył po bójce - stwierdził.
Co miało wpływ na przebudzenie się hokeistów Stoczniowca w drugiej tercji? Czy była to tylko bójka? - W przerwie powiedziałem, że aby pozyskać kibica, potrzebna jest agresywna gra, dużo bramek, żeby odzyskać zaufanie. Moi zawodnicy zagrali więcej krążkiem, strzelali mocno. Zagrali tak, jak powinni zagrać i zrzucili z siebie balast odpowiedzialności. Nie winię drużyny, że nie weszła do dalszej rundy. Zadecydowały o tym pojedyncze błędy. Może zawodnicy byli jeszcze za młodzi? - zastanawia się Andrzej Słowakiewicz.
Po piątkowym meczu trener Rutkowski najwięcej pretensji miał do sędziów. Co zrobić, aby nie było aż takich kontrowersji związanych z arbitrami? - Od iluś lat, jeszcze jak z Henrykiem Zabrockim byłem trenerem reprezentacji walczyliśmy o to, żeby po każdym meczu trenerzy dostawali płytę z meczu, aby można było poczynić pewne rzeczy. Można byłoby ją rozpatrywać dzień po spotkaniu. Czasami to, co się dzieje, to skandal. Działacze starają się o pieniądze, a przyjeżdża sędzia z Jastrzębia, dla którego jest to debiut. Rozumiem, że może być on zdenerwowany i nie mam do niego pretensji, ale te decyzje złamały wysiłek pewnych ludzi - zauważył trener z Torunia. - Zdarza się, że sędzia po meczu mówi - panowie, mogę was tylko przeprosić. To jest przecież kabaret. Miałem mecz w Toruniu z Cracovią, gdzie nie było kary w dogrywce. Rozmawiałem z sędzią, a on mówi, że może przeprosić, bo ręka mu poszła do góry. Taki był jego komentarz. Gdy w piłce nożnej jest jakaś kontrowersyjna sprawa, to jest telewizja, wszystko jest później analizowane i sędzia ponosi konsekwencje. W hokeju tego nie ma. Nie chodzi o cofanie wyników meczów. Konsekwencje byłyby jednak mobilizujące dla innych sędziów. Na przyszłość nie powie, że ręka mu poszła do góry, tylko zastanowi się nad decyzją. Sędziowie mają około tysiąca złotych za mecz. Wiem, że wielu zawodników, którzy trenują dwa razy dziennie, nie ma kontraktów na tym poziomie. Sędzia nie ponosi jednak żadnej odpowiedzialności - dodał Tomasz Rutkowski.