"Zginął jako bohater, uratował wiele istnień". Nowe fakty w sprawie tragicznej śmierci hokeisty

PAP/EPA / Na zdjęciu: Matiss Kivlenieks
PAP/EPA / Na zdjęciu: Matiss Kivlenieks

Śmierć występującego w NHL Matissa Kivlenieksa była ogromnym szokiem. Od samego początku w mediach pojawiały się sprzeczne informacje na temat okoliczności zdarzenia. Na jaw wyszły nowe fakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Tragiczna śmierć Matissa Kivlenieksa wywołała ogromne poruszenie w środowisku hokejowym na całym świecie. Od początku sprawa owiana była tajemnicą, a w mediach krążyły różne wersje zdarzeń.

Jedna z hipotez zakładała, że urządzenie służące do wystrzeliwania petard się przewróciło i fajerwerki zaczęły lecieć w kierunku hokeisty. Ten miał się pośliznąć i uderzyć głową w betonowy murek.

Druga wersja podana została przez media na Łotwie. Portal delfi.lv przekazał, że Kivlenieks otrzymał cios jednym z fajerwerków w serce. W podobnym tonie wypowiadał się lekarz sądowy w rozmowie z ESPN.

Nowe światło na całą sprawę rzuciła wypowiedź Elvisa Merzlikinsa, klubowego i reprezentacyjnego kolegi zmarłego Kilvenieksa.

- Uratował mojego nienarodzonego syna, moją żonę i mnie. Zginął jako bohater - mówił podczas ceremonii pogrzebowej. - Uratował swój ostatni strzał. Był bohaterem, uratował wiele istnień - dodał.

Kilvenieks poinformował także, że drugim imieniem jego syna będzie Matiss na cześć zmarłego kolegi. - Mówiłem mu, że jest moim bratem, a nie tylko przyjacielem. Wypiliśmy ostatnie piwo, ostatni kieliszek, wypaliliśmy ostatnie cygaro. On zawsze był uśmiechnięty - zakończył.

Czytaj także:
Są już w Tokio, ale nie mają prawa startu. Niewiarygodny chaos w polskiej kadrze! Zawodnicy grożą sądem
Tokio 2020. Skandal przed igrzyskami. Reprezentant kraju zaginął

Komentarze (0)