24 lutego zmienił się świat, jaki znaliśmy. Rosja rozpoczęła tego dnia brutalną i niczym nieuzasadnioną agresję na Ukrainę. Atakowane są cele cywilne, niemal codzienne giną niewinni ludzie, w tym dzieci.
Po wybuchu wojny na Rosję i wspierającą ją Białoruś nałożone zostały sankcje polityczne, gospodarcze, ale także sportowe. Zawodnicy z tych dwóch krajów zostali wykluczeni ze startów na arenie międzynarodowej w wielu dyscyplinach.
"Komitet Wykonawczy MKOL rekomenduje, aby międzynarodowe federacje sportowe i organizatorzy imprez sportowych nie zapraszali, ani nie zezwalali na udział, rosyjskich, a także białoruskich sportowców, jak i działaczy z tych krajów, w zawodach międzynarodowych" - tak brzmiał komunikat MKOl z 28 lutego.
ZOBACZ WIDEO: O Złotej Piłce, "Lewym" w wielkich meczach i szansach Polski na mundialu w Katarze - Z Pierwszej Piłki #22
Sankcje pozostaną w mocy
W ostatnim czasie pojawia się jednak coraz więcej sygnałów świadczących o tym, że Rosjanie i Białorusini mogą wkrótce zostać przywróceni do sportowej rywalizacji. Pisaliśmy m.in. o stanowisku Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (więcej TUTAJ>>).
Teraz do tematu odniósł się Thomas Bach, przewodniczący MKOl. Na posiedzeniu ANOC (Stowarzyszenie Narodowych Komitetów Olimpijskich) w Seulu przemawiał przez godzinę, głównie w sprawie Rosji i Białorusi.
Niemiec przyznał, że "to nie czas" na zmianę rekomendacji w sprawie sportowców z tych krajów. Przypomniał niedawną eskalację konfliktu przez Rosję (zmasowane ataki rakietowe na ukraińskie miasta). - Sankcje wobec państw i rządów Rosji oraz Białorusi muszą i pozostaną w mocy - mówił Bach.
"Nie powinni być ofiarami"
Później jednak wypowiedział słowa, które odbiły się szerokim echem. Niemiec dał do zrozumienia, że jego zdaniem sportowcy z Rosji i Białorusi nie zasłużyli na wykluczenie z międzynarodowej społeczności.
- Wykluczyliśmy sportowców z Rosji i Białorusi z ciężkim sercem. Decyzja została podjęta przeciwko ludziom, którzy nie zaczęli tej okrutnej wojny i nie są za nią odpowiedzialni. Sportowcy nigdy nie powinni być ofiarami swoich rządów. Ta sytuacja stawia nas przed nierozwiązywalnym dylematem - podkreślił Thomas Bach (cytat za insidethegames.biz).
- Dziś to jest Rosja i Białoruś. Ale jeśli pozwolimy polityce przejąć sport, to jutro może to być ktoś z was - zwrócił się Bach do delegatów.
Problem w tym, że Niemiec nie wspomniał ani słowem o sportowcach z Rosji, którzy otwarcie wspierają wojnę. A takich przecież nie brakuje. Głośno było m.in. o skandalicznym geście gimnastyka Iwana Kuliaka, który wystąpił na podium z literą "Z" - symbolem agresji na Ukrainę (więcej TUTAJ>>), o zachowaniu siatkarek Lokomotiwu Kaliningrad (więcej TUTAJ>>) czy o słowach szachisty Siergieja Kariakina, który stoi murem za Władimirem Putinem.
Ukraina? Tylko zdalnie
Warto podkreślić, że w posiedzeniu ANOC uczestniczyli działacze komitetów olimpijskich z Rosji i Białorusi (nie zostały one zawieszone przez MKOl), co wzbudziło protesty przedstawicieli 11 krajów, w tym m.in. Danii, Norwegii i Nowej Zelandii.
W ich imieniu wypowiedział się Hans Natorp, przewodniczący DIF (Narodowy Komitet Olimpijski w Danii).
- Mamy tu obecnych przedstawicieli rosyjskiego i białoruskiego komitetu, a nie mamy przedstawicieli Ukrainy (uczestniczyli w posiedzeniu zdalnie - przyp. red.). Powinno być odwrotnie - grzmiał Natorp cytowany przed dziennik "B.T.". - Potrzebujemy jedności, która jest zbudowana na zasadach Organizacji Narodów Zjednoczonych i Karty Olimpijskiej - dodał.
- Jedność oznacza również to, że jesteśmy w demokratycznej organizacji, w której szanowana jest wyraźna większość - odparł Thomas Bach.
Czytaj także: Rosjanka znów dała o sobie znać. Odpowiedziała na słowa szefa MKOl